Albo w chemtrailsy.
To nie jest sprawiedliwe, prawda, Drogi Pamiętniczku?
Tymczasem na zajęcie się sobą oczekuje informacja, ze od czwartku do soboty polscy księża będą się za mnie modlić, gdyż zbłądziłam. Ba, zamierzam zbłądzić ponownie, jeszcześmy ze Starym nie zamknęli linii produkcyjnej.
Jednak dziś mam ochotę na małą sajkozabawę. Wyobraźcie sobie, że jesteście kosmitami. Ale nie złymi jaszczurami Icke'a, wiecie, tylko takimi dobrymi. Z Roswell. Z tym, że nikt Wam nie wybebeszył mózgu.
Zresztą jeżeli nie chce się Wam bawić w zielone ludziki (choć to fajniejszy wariant) to możecie sobie zrobić symulację na mieszkańcu z innego kręgu kulturowego przyjeżdżającego na badania terenowe.
Kwestie, które mogą Was zastanowić z perspektywy innostrańców:
1. Czemu Polacy uparcie wieszają w przestrzeniach publicznych rzeźbę przedstawiającą torturowanego człowieka? W tym samym czasie większość rodziców cenzuruje swoim dzieciom Cartoon Network;
2. Dlaczego publiczne, modlitewne ekspiacje za ludzi leczących niepłodność metodą ivf są realizacją instytucjonalnego prawa do ewangelizacji, natomiast wezwanie do modłów za ludzi, którym wbrew naturze nie wolno pociupciać (nazywa się to celibatem) byłoby literalnym chamstwem i dyskryminowaniem wolności cudzego, zgodnego z prawem wyboru?
Znaczy się, proszredakcji, konkretnie rozchodzi mi się o to, dlaczego prostactwo i dyskryminacja mają mieć odmienne wykładnie w zależności od statusu podmiotu, który opisują?
3. Dlaczego ludzie urodzeni w czasach, w których pampersy były już dostępne poza Pewexami, powinni się nadal czuć zobligowani do okazywania Kościołowi wdzięczności za zasługi w walce z systemem komunistycznym?
Dobra, jestem wdzięczna, naprawdę, ale czy możemy zakończyć spłacenie długu na nadaniu osiemset piętnastemu głazowi narzutowemu imienia Jana Pawła II (kto nie wierzy niech się wybierze na skwerek przy metrze Stokłosy)?
Przedszkola, szkoły, ulice, parki, powojenne rozliczenia majątkowe, fundacje, stowarzyszenia i ośrodki, kremówki, ustawodawstwo, krzyże w Sejmie i Senacie, milczenie owieczek, co jeszcze jesteśmy winni i jak długo mamy to spłacać?
4 . Dlaczego biskupi amerykańscy piszą tak:
Couples who seek help from fertility clinics and specialists are good people, people who desire the blessing and privilege of parenthood very much. Empathy, compassion and gentleness are called for from all outsiders.O good people przeczytali? To good. Jejku jejku, czyli można pisać również w takim duchu? Bez aborterów, upośledzeń moralnych i produkcji zarodków? Tak po...oborze: p o l u d z k u?
Polski Episkopat pisze zaś tak:
W trakcie procedur zapłodnienia pozaustrojowego dochodzi do naruszenia godności człowieka. Poczęcie następuje nie w trakcie aktu miłości, ale na drodze eksperymentalnej procedury technicznej. Nosi to znamiona „produkcji ludzi”.
Techniki in vitro stają się źródłem specyficznego syndromu: po krótkim okresie satysfakcji z posiadania długo oczekiwanego dziecka przychodzi refleksja i świadomość, że jego życie okupione jest śmiercią wielu innych. (...) Nie wolno też zapominać, że syndrom in vitro dotyka mocno samo dziecko, które będzie wymagać szczególnego wsparcia psychicznego, gdy kiedyś dowie się, że kosztem jego urodzenia była śmierć rodzeństwa w stadium embrionalnym.
tak na szybciutko: Specyficzny syndrom? Produkcja ludzi? Śmierć rodzeństwa? A może czas już przestać wdychać kadzidło, jak babcię kocham?
Moją hipotezą, chociem ja w księgach teologicznych nieuczona, jest, że w Polsce mamy do czynienia z narastającą paniką w obliczu sekularyzacji zachodniej Europy.
Aktualnie polskim hierarchom się wydaje, że jeśli tylko będą wystarczająco ekspansywni, to dzięki uruchomieniu ambon i kontaktów politycznych uda się ten sam myk, który się udał w 1993r.
Czyli uda się uzyskać wpływ na prawodawstwo oraz ochronić polski Kościół przed zmarginalizowaniem jego politycznych i społecznych wpływów.
Ergo da się założyć środkowoeuropejski skansen wolny od widma, tfu, dyferencjacji światopoglądowej.
Wprawdzie socjologicznie i geograficznie nie jest to realne, ale w końcu rozmawiamy o instytucji, która ma po swojej stronie cuda.
O tym, czy ma rację w kwestii nadziei ustawowych możemy pogadać innym razem, ale opierając się na obserwacji krajów ościennych można założyć, że droga do sekularyzacji przestrzeni publicznej jest nieuchronna.
Co więcej bum w pupę będzie bardziej dotkliwe, bo z wyższego konia będziemy spadać.
Możemy oczywiście przyjąć, iż uprzejmy ton episkopatów innych krajów wynika z tego, że zasiadają w nich bardziej uprzejmi ludzie.
Istnieje jednak również inna hipoteza, mianowicie kościoły amerykański i europejski są obecnie w tak czarnej dupie, że muszą bardzo uważać, aby nie zrazić do siebie tych wiernych, którzy pozostali.
Nie stało się to przypadkiem, to pokłosie siejby, z którą obecnie mamy do czynienia w Polsce, bo polscy hierarchowie nie uczą się na błędach kolegów, oni są wszak wyjątkowi par excellence, przecież papież był Polakiem, a Sobieski obronił Europę przed islamem. Polskie zrodziło ich plemię.
Dzięki temu polski Kościół zaposiadł poczucie, że władza się mu należy na mocy tradycji i historii. Nie musi się z niej tłumaczyć, jest wieczna i niezmienna.
Do tego należy dołożyć polską specjalność ostatnich dekad: predylekcję do gromadzenia ludzi przeciw a nie za, choć jest to zupełnie wbrew (a nawet wzdłuż) założeniom chrześcijaństwa.
Kto ma ochotę poodpowiadać sobie na pytania 1-4 to bardzo proszę fakultatywnie, ja natomiast skoncentruję się teraz na pokazaniu światełka w tunelu.
Nie jest prawdą, że Kościół Katolicki nie ma dla niepłodnych katolików innej oferty niż naprotechnologia.
Podczas gdy w Polsce Kościół jest na etapie świeżego pomysłu promowania nowej, zaledwie trzydziestodwuletniej naprotechnologii, Kościół europejski nie ma już złudzeń i wie, że ten numer nie przejdzie.
Po pierwsze polityka uprawiana z ambony byłaby samobójstwem społecznym, po drugie napuszczanie katolików na innych katolików nie zostałoby zaakceptowane przez wiernych, po trzecie Kościół europejski jest w trakcie bolesnej kuracji leczącej ze złudzenia omnipotencji. Kościoły francuski i hiszpański już tę kurację zakończyły.
Po czwarte trzeba więc szukać kompromisu z medycyną, który z jednej strony nie dojdzie do in vitro, ale z drugiej zaproponuje coś więcej niż oglądanie własnego śluzu na papierze toaletowym.
Dlatego Watykańska Rada ds. Duszpasterstwa Zdrowia już w 1995 (sic!) wydała oświadczenie, że sztuczna inseminacja homologiczna znajduje się obecnie "w trakcie dyskusji" i jako taka jest w świetle instrukcji Donum Vitae neutralna moralnie.
Francuski episkopat skomentował to następująco:
Pour les techniques d insemination artificielle homologue, l Eglise catholique na pas tout a fait le meme jugement ethique. Elle peut etre admise dans le cas ou le moyen technique ne se substitue pas a l union conjugale. Si le sperme est recolte apres un acte sexuel complet, l Eglise y est favorable. Ce qui est important a la fois pour les parents et l enfant, c est que les techniques soient mis au service de l amour humain et ne s y substituent pas.
Reproductive Technologies under Discussion (neither "approved" nor "disapproved"):
- Gamete intra-fallopian transfer (GIFT).
(The Sacred Congregation for the Doctrine of the Faith has not yet pronounced on the subject.)- Intrauterine insemination (IUI) of "licitly obtained" (normal intercourse) but technologically prepared semen sample (washed, etc.).
Tak, w momencie, w którym na adonai.niepłodność proponuje się kurację sproszkowaną skałą ze ścian groty w Betlejem oraz poleca obwiązywać brzuch paskiem św. Dominika Savio, oficjalne stanowisko Rady uwzględnia (przynajmniej częściowo) rozwój medycyny rozrodu.
W Polsce mówią o tym pojedynczy teologowie (Małgorzata Wałejko), czasem pojawiają się też głosy pacjentów, którzy samodzielnie dotarli do tej informacji w anglojęzycznych źródłach*.
Co interesujące, Wałejko zastrzega, iż wiedza dotycząca miękkich metod ART, których zastosowanie Kościół pozostawia wewnętrznej decyzji katolika, nie powinna być wiedzą ogólnie dostępną ze względu na delikatność materii, jakiej dotyczy.
Powinna byc rozważana w zaciszu konfesjonału z wrażliwym, kompetentnym spowiednikiem.
Im usilniej jednak wizualizuję kompetencję polskich proboszczów powiatowych i wojewódzkich, tym bliżej mi do pewności, że chyba faktycznie przez moment widziałam rozwidlony język u Królowej Elżbiety.
Jeśli ktoś bowiem wierzy w to, że polscy księża będą spontanicznie edukować wiernych z niuansów biologii, ginekologii i etyki, to w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, aby uwierzył też w Reptilian.
Zamiast tego dziewięciuset pięćdziesięciu polskim księżom dofinansowuje się i proponuje kurs "In vitro i naprotechnologia- bioetyczne szkolenie dla księży".
A tak przy okazji: jaki będzie kolejny krok? Wydawnictwo Księży Marianów wyda "Mały samouczek diagnostyczny w psychozach schizoafektywnych"?
Poza inseminacją homologiczną z użyciem perforowanej prezerwatywy neutralne moralnie są jeszcze dwie metody. Są to LTOT (Low Tubal Ovum Transfer) i GIFT.
Na czym polega inseminacja po katolicku?
1. nalezy się zaopatrzyć w specjalną prezerwatywę umożliwiającą pobranie nasienia bez zmiany jego właściwości biochemicznych;
2. Należy ją przedziurawić (niektóre prezerwatywy nie są fabrycznie perforowane, bo są przeznaczone dla ortodoksyjnych żydów. Perforacja jest opcjonalna). Dziurka jest po to, aby zapewnić aktowi teoretyczny potencjał prokreacyjny;
3. Należy odbyć stosunek seksualny ze współmałżonkiem;
4. Prezerwatywę wraz ze znajdującym się weń ejakulatem należy w ciągu godziny zawieźć do kliniki leczenia niepłodności, gdzie nasienie zostanie poddane preparatyce;
5. Ostatnim etapem jest podanie przygotowanego nasienia do macicy za pomocą katetera (cewnika) ;
Tak przeprowadzona inseminacja homologiczna wg Watykanu nie narusza godności osoby ludzkiej, bo jest tylko uzupełnieniem kompletnego aktu właściwego, który wcześniej miał miejsce w małżeńskiej alkowie.
Godnością kobiety, którą najpierw redukuje się do zbiornika na legalnie uzyskany ejakulat, a potem zapładnia cewnikiem z mężowskim nasieniem, Rada się nie zajmuje. W każdym razie litera prawa została zachowana, inseminacja po katolicku spełnia kryteria godności wyznaczone instrukcją Dignitas Vitae.
Zanim pomyślicie sobie, że to horror, weźcie pod uwagę, że to ostatnia deska ratunku dla wielu katolickich, niepłodnych par.
I dlatego warto o niej mówić.
Skuteczność inseminacji nie jest wysoka (10-15% na cykl, szczyt powodzeń przypada na czwartą próbę), ale istnieją sytuacje, w których jest prostym i jedynym wyjściem (np. wrogość śluzu szyjkowego).
A w całej dyskusji dotyczącej biurokratycznego okrucieństwa Kościoła oraz ugrzęźnięcia w rozkroku między oświeceniem i wiarą, nie należy zapominać o tym, że podmiotem jest cierpiący pacjent.
Który ma prawo posiadać dowolne wyznanie, także katolickie.
I nie czyni go to człowiekiem gorszym, śmiesznym czy niezasługującym na pełną informację o leczeniu zgodnym z jego przekonaniami.
Wróćmy do zimnych faktów. Nie twierdzę, że Kościół mówiący "in vitro nie, ale GIFT, IUI homologiczna i LTOT- tak" jest kościołem bardziej progresywnym niż polski Kościół idący va banque.
Uproszczenie tego równania w taki sposób byłoby niepoważne.
Dlatego uproszczę temat jeszcze bardziej i napiszę, że współczesny KK staje się kościołem talmudycznym.
Proces talmudyzacji, również upraszczając, rozpoczął się w Oświeceniu, kiedy to Kościół zadecydował, że poza byciem kościołem mistycznym, będzie też kościołem racjonalnym.
O ile działało to na poziomie "Ziemia jest okrągła", o tyle pewnych problemów zaczęło przysparzać po dotarciu do teorii ewolucji (w którym momencie dusza zostaje tchnięta w homo sapiens? Co to konkretnie znaczy stworzenie in statu viae? Homo Habilis był obdarzony pierwiastkiem boskim? A Neandertalczyk?).
Problemy były na tyle spore, że sprawę rozstrzygnięto dopiero w 1996 roku mimo wcześniejszych, ostrożnych prób z encykliką Humanum Geris (1950).
W XX wieku poszło zaś już zupełnie źle, gdy wraz z rozwojem nauki coraz więcej dylematów rozstrzyga się nie na poziomie ogólnego pojęcia o wyobrażeniu i ucieczek w definicyjną nieostrość, a na poziomie molekularnej wręcz szczegółowości.
I kwestie przez te dylematy wywoływane są kwestiami żądającymi definicji precyzyjnych: w którym momencie zaczyna się człowiek? W którym momencie człowiek się kończy? Czy zygota z jądrami haploidalnymi to człowiek czy jeszcze nie? Jak naukowo zdefiniować godność?
Jeśli raz podjęło się grę "nauka nie jest sprzeczna z wiarą" to należy grać dalej.
Niestety im więcej talmudu i wysiłków racjonalizowania wiary, tym mniej samej wiary i sensu. Na coś się trzeba w końcu zdecydować, zwłaszcza, że sporo ludzi za najbardziej pociągający w chrześcijaństwie uważa nakaz bycia dobrym człowiekiem.
Drzewiej kodeks miał dziesięć przykazań i aneks "kochaj pana Boga całym swoim sercem, całą swoją duszą i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie samego".
W momencie kiedy kodeks dobrego człowieka ukazuje się w sześćset osiemdziesiątym trzecim wydaniu poprawionym wraz z kanonicznymi przypisami tłumacza, entuzjazm czytającego nieco opada.
Kiedy zaś aneks dochodzi do uściśleń, w którym miejscu plemnik powinien wniknąć w komórkę jajową, aby człowiek utrzymał swoją godność i przyzwoitość, odbiorca zaczyna się czuć zdezorientowany.
Wprawdzie nie wiem, jaką prasę miałaby dziś instytucja upierająca się, że cała ta ewolucja to szajs (odłamy amerykańskie i Tea Party sobie darujmy, to margines), ale być może- powtarzam: być może- byłoby to mimo wszystko bardziej wewnętrznie spójne niż konkludowanie, że założenie prezerwatywy zniszczy podmiotowość człowieka, ale przedziurkowanie gumki ją ocali.
A do tego dochodzimy.
Franciszek Longchamps de Berrier wykłada się na identycznym wertepie: bo cóż niby mają oznaczać te jęki i stęki w sprawie rozmrażania zamrożonych embrionów? To w końcu bronimy bezwzględnej wartości życia, czy pozostawiamy embriony na wieczność w azocie tworząc chrześcijańską wersję Gemary?
Pff, a skoro i tak dochodzimy do talmudu to po co ta cała akrobacja z chrześcijaństwem?
A, dla Lutra. Dobra, Marcin Luter wykazał się pewną odwagą paradując z młotkiem po Wittenberdze, ale dla współczesnego Polaka nie ma to większego znaczenia.
Polski kościół katolicki nie ma w Polsce konkurencji. Ale zawsze można zorganizować związki zawodowe, nespa?
Kiedy w 2004 uczestniczyliśmy ze Starym w kursie nauk przedmałżeńskich, w trakcie którego zebrani zostali powiadomieni, iż tradycja polska jest w dalszym ciągu zagrożona przez żydostwo, byliśmy jedynymi ludźmi, którzy po tych słowach opuścili kościół.
Albo więc otaczają nas milczące owce albo kościół był tego dnia pełen antysemitów.
Wybitny pieśniarz i poeta polski, Michał Wiśniewski, nawoływał:
wstań, powiedz nie jestem sam!
Polski katoliku liberalny, który nie zgadzasz się z diagnozą polskiego KK, będącego w tym ujęciu przeżartym robaczkami jabłuszkiem, czy wstajesz i wychodzisz z kazania, kiedy słyszysz o żydostwie albo realizacji idei Frankensteina?
Trzaskasz kościelnymi drzwiami, kiedy zostaje Ci oznajmione, że badania prenatalne to moralnie wstrętne "badanie jakości" potomstwa ? Sygnalizujesz jakoś swojemu proboszczowi, że nawoływanie do pogardy lub potępienia innych istot ludzkich i ich wyborów, nie jest zgodne z ideą chrześcijaństwa, więc nie dajesz na to przyzwolenia?
Być może się mylę, ale jeśli w takich chwilach mościsz wygodniej zadek na kościelnej ławce to znaczy, że właśnie dołożyłeś kolejny atom do pewności siebie polskiego Episkopatu.
Moja działka to mówienie niepłodnym katolikom "furtka jest tu, tu i tu. Chcecie- skorzystajcie, wolno wam zgodnie z wytycznymi Watykanu nawet jeśli wasz proboszcz twierdzi co innego".
To, co mnie interesuje, to jak pozostać niekatolikiem, przeżyć i nie mieć zgagi z tytułu zachowania polskiego obywatelstwa.
A zatem dotarliśmy do właściwego momentu na wprowadzenie w dyskurs społeczny wariantów Cioci Tereni i Stefana.
Pewnego dnia osiemdziesięcioletnia Ciocia Terenia poprosiła mnie o wysłanie listu następującej treści:
do administracji Spółdzielni Budowlano Mieszkaniowej X
Bardzo szanowną Administrację proszę, żeby wydała zarządzenie, że na mojej klatce schodowej nie wolno gotować kapusty, bo sąsiad Janeczko gotuje i mi śmierdzi.
z poważaniem
Teresa Ż.
Co się zaś rozchodzi o wariant Stefana, mojego ojca notabene, to polegał on na tym, że Stefan miał sąsiada Pietrusińskiego i onże jarał fajki na klatce schodowej. Wobec czego Stefan zaczął jarać na tej samej klatce kadzidełka.
Pietrusiński przetrwał paczuli, i trzymał się jeszcze przy cytroneli, ale przy kwiecie miłości spasował. Żadna ze znanych mi osób nie dała rady kwiatowi miłości.
Wtedy Stefan też spasował i odtąd na klatce zapanowała miłość oraz harmonia.
<niestety Stefanowi afekt do kadzidełek palonych w zaciszu domowym pozostał, no ale to już koszty własne>
Wariant cioci Tereni to wariant polski, a wariant Stefana jest wariantem francuskim.
Terenia miała generalnie taki pomysł na życie, że klatka schodowa należy do niej, co administracja powinna jedynie formalnie przyklepać. W związku z czym wszyscy wielbiciele bigosu mogą się wynosić do miastowych garkuchni albo przerzucić na pieczywo chrupkie Vasa.
Z kolei Stefan uznał, że klatka schodowa jest przestrzenią wspólną i dlatego nie można tam palić ani papierosów, ani też kadzidełek.
Z mojego punktu widzenia wariant Stefana nie narusza niczyich praw obywatelskich w związku z czym wydaje się być rozsądnym kompromisem. Ty zabierzesz krzyż z urzędu gminy, ja nie będę Ci w oczy świecić Ptaahem albo gwiazdą Dawida. Ty nie będziesz mnie chłostać modlitwami, ktore mnie poniżają i obrażają moje wybory, ja natomiast uszanuję twój wybór w zakresie celibatu.
Prawo cywilne zaś ustalimy dla wszystkich.
Pięknie, prawda?
Niestety polski Kościół katolicki utknął na myśleniu "przedmurze laickiej Europy" i dlatego wydaje mu się, że w Polsce można machać ognistym mieczem bożym oraz wywalać ludzi na bigos do miasta. Bo tak stanowi prawo przyrodzone i wewogle.
Apostolat a la polonaise sprowadza się więc do tego, że kardynał Dziwisz przeprosi za moje grzechy we wszystkich polskich świątyniach i będzie to czynić trzykrotnie, w czwartek, piątek i sobotę. Przeprosi też za badania ultrasonograficzne w ciąży i za wychowanie seksualne dzieci i młodzieży:
Przepraszamy Cię Panie!
za brak szacunku dla kobiet oczekujących narodzin swojego dziecka...
za naśmiewanie się z rodzin wielodzietnych i obojętność na ich potrzeby...
za tych, którzy przyczyniają się do zabójstwa dzieci nienarodzonych...
za łamanie praw osoby ludzkiej, a przede wszystkim prawa do życia i do egzystencji godnej człowieka...
za egoizm małżonków przejawiający się w zamknięciu na przyjęcie nowego życia, przez sztuczne niszczenie płodności i lekceważenie w swoim sercu przykazania "nie zabijaj!"...
za kontrolę "jakości dziecka" w okresie prenatalnym i rzekomo "legalne" zabijanie z powodów eugenicznych...
za rozbijanie małżeństw, łamanie wierności małżeńskiej, rozwiązłość obyczajów, konflikty rodzinne, uleganie nałogom i nieodpowiedzialne postępowanie...
za nadużycia tzw. edukacji seksualnej dzieci i młodzieży, osłabianie naturalnej wrażliwości i wstydliwości młodych oraz ośmieszanie cnoty czystości...
za brak szacunku wobec ludzkiego ciała i niewłaściwe myślenie o ludzkiej płciowości...
za to, że nie traktujemy naszego ciała jako świątyni Ducha Świętego i że nie pamiętamy, iż jest ono przeznaczone do zmartwychwstania i chwały wiecznej...
W tym czasie katolicy, również ci liberalni, będą grzecznie siedzieć w ławkach i myśleć "oesssuu, ale już przesadzają, naprawdę". Obejrzą sobie dokładnie sufit, przeżegnają się, rozważą ostatnie nowiny w firmie, po czym wyjdą na mroźne listopadowe powietrze, a wieczorkiem machną jakiś uszczypliwy, antyklerykalny wpis na forum Gazety.
*
Po namyśle nabijanie się z rodzin wielodzietnych jednak bym zostawiła. Kiedy urodzę Trzecie stanę się automatycznie wielodzietna, więc co będę piłować gałąź, na której siedzę.
To ja bym jeszcze wobec tego poprosiła księdza biskupa o jakąś małą nowennę w intencji Bogny B. psycholożki, która w umiłowaniu bliźniego i trosce o jego ewangelizację, nawraca mnie obrazkowo na wielodzietnych.org:
Niech święta Panienka umocni Ją w wytrwałym apostolacie, a redakcje Polonia Christiana, Przewodnika Katolickiego i Gościa Niedzielnego, do których pisuje autorka tego demotywatora, przełamią się tegorocznym opłatkiem w duchu prawdziwie głębokiej, chrześcijańskiej miłości.
Wszak Dziecię się narodziło, by zbawić ludzki ród od zła.
*inseminację homologiczną z użyciem perforowanej prezerwatywy można obecnie wykonać w Polsce w gdańskiej Invikcie i warszawskim Invimedzie. Prezerwatywy do kupienia na e-bayu, koszt ok. 7 funtów.
no, kurcze...a co tu jeszcze mozna dodać?
OdpowiedzUsuńI ja także jestem zdania, ze polski kościół katolicki powinien przeprosić "za łamanie praw osoby ludzkiej, a przede wszystkim prawa do [...] do egzystencji godnej człowieka". Mniemam jednakże, iż Pan Bóg może inaczej rozumieć te słowa, niż klepiący je ksiądz.
OdpowiedzUsuńTylko czy kościół może się zliberalizować? Kościół musi się opierać na biblii, a nie na aktualnych trendach społecznych, a w Biblii mamy opis jak to, Onan celowo marnował nasienie, za to Bóg go zabił... Kościół ma więc podstawę do krucjat przeciw antykoncepcji, in vitro, etc, bo jak to śpiewano u Monty Pythona "Każda sperma jest dobra, każda sperma jest święta", ergo i komórki jajowej, ergo in vitro sprowadzające się także do niszczenia innych zarodków to zabijanie ludzi, bo to wg kościoła już człowiek... Podobnie z aborcją.. dla kościola więc, to chyba nie ma różnicy czy się zabija wrzeszczącego bachora, czy jeszcze nieurodzonego.. Gdyby znalazła się grupa wariatów chcących zalegalizować zabijanie dzieci do np roku (z racji absurdu tej opcji, uzasadnień szukać nie będę), to większość ludzi też pewnie by się głośno buntowała.. ja kościół wiec rozumiem, mąci bo mąci, jest głośny, ale statystycznie rządzi naszym ludem..
OdpowiedzUsuńz drugiej strony niewierne żony wg Księgi Powtórzonego Prawa kamienowano, a bezpłodność Sary Jahwe rozwiązał wskazaniem na zapłodnienie Hagar- tak więc nie wszystko, co rzecze Biblia, znajduje się obecnie w wykładniczym kanonie, bo ani nie kamienujemy ludzi, ani też kościół katolicki nie popiera surogacji, prawda?
OdpowiedzUsuńSprawa się więc w ogóle nie rozbija o zawartość Biblii.
@Wrotek
OdpowiedzUsuńNie zapomnij, że Biblia zabrania też jedzenia krewetek, a tego wstrętnego Bogu występku KK nie zwalcza
Kpł 11, 10-12
" 10 Ale każda istota wodna, która nie ma płetw albo łusek w morzach i rzekach spośród wszystkiego, co się roi w wodzie, i spośród wszystkich zwierząt wodnych, będzie dla was obrzydliwością. 11 Będą one dla was obrzydliwością, nie jedzcie ich mięsa i brzydźcie się ich padliną. 12 Wszystkie istoty wodne, które nie mają płetw albo łusek, będą dla was obrzydliwością. "
Polecam serwis http://www.cytatybiblijne.pl/ są tam wspaniałe cytaty do prawie każdego flejma.
A gdyby, ktoś twierdził, że to Stary Testament i już nie obowiązuje, to też mamy stosowny cytacik
Mt 5, 17-18
" 17 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. 18 Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. "
Pyszne. Strona ląduje w ulubionych, ach te niezliczone źródła inspiracyj ;)
OdpowiedzUsuńNajgorsze w tym całym bałaganie jest to, że w świeckim i laickim teoretycznie państwie, wiszą te krzyże po urzędach i szkołach oraz ksiundz biskup ma prawo się wtrącać do stanowionego prawa, bo to jego prawo jest, się wtruncać.
OdpowiedzUsuńJa wolę wariant Stefana, ale ile mam tych kadzidełek kupić, 10 wagonów?
"Dobra, Marcin Luter wykazał się pewną odwagą paradując z młotkiem po Wirtemberdze,"
OdpowiedzUsuńWiTtenberdze (Wittenberg). WiRtembergia (Würtemberg) jest zupełnie gdzie indziej.
dziękuję, poprawiłam.
OdpowiedzUsuńNadmieniałam, że do Wrocławia jeżdżę przez Poznań i jeszcze w czternastej wiośnie życia byłam pewna, że Tatry okalają morze bałtyckie?
@a w Biblii mamy opis jak to, Onan celowo marnował nasienie, za to Bóg go zabił...
OdpowiedzUsuńO ile pamiętam tam chodzi o to, że nie chciał spłodzić wdowie po bracie dziecka (które z automatu stałoby się dzieckiem zmarłego brata). I za niewypełnienie tego obowiązku (nie przedłużył rodu brata) Bóg mu nakopał.
W Biblii jest całe mnóstwo głupot i nikt ich nie stosuje bo byśmy powariowali przy prozaicznym "nie mieszaj typów nici". Tak, bawełna z akrylem to grzech!
Przez dobre 1950 lat Kościół twierdził m.in. że dusza w płód męski wstępuje w 40 dniu, a w żeński w 80. Dzieci nieochrzczone idą do Otchłani Niewiniątek w piekle, ale ostatnio czasem idą nieba, ale w sumie jakoś tego to Kościół pewien nie jest (w przeciwieństwie do wielu innych rzeczy). A poza tym Kościołowi nie podobała się też sekcja zwłok, szczepionki (ingerują w plan boży!) i transplantacje. Za sto lat Watykanowi się odwidzi i znowu zmieni front.
Świetny tekst i postanowiłam go sobie zareklamować na swoim blogu. Mam nadzieję, że mnie za to nie wyświęcisz ;)
OdpowiedzUsuńCelibat to nie ślub czystości, to ślub powstrzymania się od małżeństwa. Ruchach można, byle nie gorszyć owieczek pożyciem pozamałżeńskim.
OdpowiedzUsuń