poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Wyjdź z kościoła. Tak, naprawdę.


Zaczęłam pisać tę notkę ponad trzy lata temu  i porzuciłam ją uznając, że dotyczy tematu kosmicznego, który się nigdy w Polsce nie zadzieje. Początek notki brzmiał wówczas tak:

"Wiele lat temu postanowiliśmy ze Starym zawrzeć związek małżeński i na tę okoliczność zostaliśmy skierowani na tzw. nauki przedmałżeńskie, które w naszym przypadku miały postać mszy świętej oraz konferencji dla narzeczonych.
Odprawiający mszę świętą ksiądz już w pierwszych słowach swojego kazania postanowił się podzielić z narzeczonymi swoim poglądem na kwestię pożydowskich kamienic, sprawowania przez Żydów wysokich urzędów w Państwie i "czynienia z siebie ofiar Holokaustu".
Powiedziałam głośno do Starego "nie, to jest skandal, nie będziemy słuchać tych antysemickich bzdur, wychodzimy". Opuściliśmy kościół nie troszcząc się bynajmniej o angielskie wyjście.
I, kurczę, byliśmy jedynymi ludźmi, którzy to zrobili.
Nie wiem, czy tego dnia kościół wypełniali co do jednego antysemici, czy może ludzie, którym było wszystko jedno. Nie mam pojęcia.
Ale dało mi to przyczynek do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób ludzie rozumieją coś tak prostego jak "przyzwoitość". Nie trzeba być Żydem, aby poczuć się dotkniętym antysemityzmem.  I nie trzeba być osobą niepłodną, aby wyjść z kościoła, kiedy kardynał Dziwisz w Wielki Piątek mówi wiernym podczas mszy:
" Cel nie uświęca środków. Pragnienie posiadania dziecka, samo w sobie słuszne, nie może być realizowane metodami niegodziwymi"
Moim zdaniem w takiej sytuacji trzeba ostentacyjnie wyjść z kościoła."


Dwanaście lat później, czyli dziś, w dniu 04 kwietnia 2016 roku, drugi raz wyszłam ostentacyjnie z kościoła, a poza mną zrobiło to przypuszczalnie kilka setek/tysięcy osób w różnych miastach i miasteczkach, choć wy pewnie słyszeliście tylko o tym pierwszym wydarzeniu, bo tylko tam były kamery (odbywały się trzy chrzty):

INCYDENT W KOŚCIELE PW ŚW ANNY

Ale nie zawiódł również Gdańsk (zwróćcie uwagę, ile osób wychodzi w momencie odczytywania listu KEP):

MILCZĄCE OPUSZCZENIE KOŚCIOŁA MARIACKIEGO


Potem przeczytałam wiele wpisów o ustawkach, manipulacji Gazety Wyborczej, właściwie do kompletu brakowało tylko Sorosa i kapitalistycznych pieniędzy. Tymczasem prawda była trywialna: w ludziach narósł, nabrzmiał i wreszcie pękł wkurw.
Co się dziś tak naprawdę wydarzyło?

Po pierwsze: pewna część ludzi zamiast jak zawsze pomyśleć "Co oni bredzą? Przecież to skandal" i włączyć sobie chwilową wewnętrzną emigrację, naprawdę wstała i wyszła. Czyli: można. Kościół przestał być dziś przestrzenią wyłączoną z życia tu i teraz, chronioną ziemią świętą, na której obowiązują inne prawa i gdzie bez względu na wszystko należy zachować pokorne milczenie.

Po drugie: okazało się, że można nie tylko wstać i wyjść, ale nawet mruknąć pod nosem "nie zgadzam się". Świat od tego nie spłonie. Grom w nas nie uderzy. Ksiądz być może się zacuka w niedowierzaniu.

Po trzecie: zrobienie jednej z powyższych rzeczy odblokowuje w nas zupełnie nowy obszar nieobojętności. I dopiero tu się zaczyna nowa historia, która zmienia relację pomiędzy człowiekiem i ziemską władzą kościelną. Nie jesteśmy własnością Kościoła, to on jest naszą wspólnotą, a to oznacza, że jeśli polityka jest uprawiana w sposób odsłonięty z wysokości ambony, możemy powiedzieć NIE. Ponieważ nie przyszliśmy tam dla polityki. Przyszliśmy tam z powodu wiary. A jeśli polityka dalej będzie uprawiana w sposób nachalny i usiłujący wpływać na legislację, przestają nas obowiązywać reguły dotychczasowej, pokornej gry.

Można oczywiście zapytać, dlaczego gniew sfokusował się akurat na kwestii zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, skoro polityka od dawna jest uprawiana w sposób jawny w wielu parafiach? Sądzę, że stoi za tym parę dobrych przyczyn. Zanim je skrótowo omówię muszę się upewnić, czy już dziś rzygaliście? Nie?

Jednym z powodów może być zatem ten, że zaczynamy się bać o swoje życie i życie bliskich osób, ponieważ planowana nowelizacja ustawy antyaborcyjnej zakłada możliwość uratowania życia kobiety jedynie w sytuacji "bezpośredniego zagrożenia".
DOWÓD
"Podobnie trudno uznać za prawidłowe twierdzenie, że wynikłe z ciąży zagrożenie dla zdrowia matki usprawiedliwia spowodowanie śmierci dziecka poczętego. (...) w świetle współczesnych standardów medycznych aborcja nie może zostać w żadnych okolicznościach uznana za niezbędną dla ratowania życia matki. W efekcie, o spełnieniu przesłanki niezbędności można by mówić wyłącznie w sytuacji, kiedy przeprowadzenie zabiegu aborcji byłoby jedynym możliwym sposobem, który obiektywnie umożliwiałby uratowanie życia matki"

(Czyli: och, jest pani w ciąży pozamacicznej? Soraski, dopóki jajowód nie pęknie i nie nastąpi zapalenie otrzewnej nic nie mogę zrobić, pani życie nie jest bezpośrednio zagrożone)


Druga możliwa przyczyna: leciuteńko nas wkurwia, iż gwałciciel, który sprokurował ciążę, jest nazywany RODZICEM dziecka poczętego, zaś my w tej ciąży będące nie możemy jej przerwać, ponieważ dziecko nie jest winne grzechów OJCA.
Dowód:
"Co więcej, o ile zgwałcenie stanowi zachowanie przestępne i karygodne, a jego ofiara przeżywa cierpienie tak fizyczne jak i psychiczne, to koncentrując się na zagadnieniu sytuacji psychicznej ofiary zgwałcenia, nie można tracić z pola widzenia problemu jeszcze jednej – równie ważnej – osoby, czyli dziecka, które w żaden sposób nie ponosi winy za czyn, który jego ojciec wyrządził jego matce. W sytuacji dokonania aborcji, powstaje jeszcze większe zło, bowiem dziecko staje się kolejną ofiarą tej dramatycznej sytuacji.
Ustawowe odebranie prawa do życia tym dzieciom poczętym, których ojciec (lub rodzice) podejrzewany jest o popełnienie czynu zabronionego, stanowi niedopuszczalny we współczesnym systemie prawnym powrót do odpowiedzialności karnej za winy cudze."



Trzecia hipoteza. Być może kobiety nie chcą rodzić płodów z anencefalią:



...będą jednak musiały, ponieważ zgodnie z proponowaną NOWELĄ do ustawy:

"Art. 152. § 1. Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."
Jednocześnie projektodawcy wyjaśniają:

"Życie ludzkie nie może być pozbawione ochrony tylko dlatego, że obarcza je ciężkie i nieodwracalne upośledzenie bądź nieuleczalna i śmiertelna choroba."
 Czwartym powodem może być wynikający ze znowelizowanych zapisów zakaz in vitro:
"Art. 1. Każdy człowiek ma przyrodzone prawo do życia od chwili poczęcia, to jest połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej. Życie i zdrowie dziecka od jego poczęcia pozostają pod ochroną prawa"
§ 24. Dzieckiem poczętym jest człowiek w prenatalnym okresie rozwoju, od chwili połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej.
Art. 157a. § 1. Kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie"
czyli: zakazana zostaje diagnostyka preimplantacyjna, ponieważ wymaga "uszkodzenia ciała dziecka poczętego" =  zarodka, czyli pobrania z zarodka jednej komórki, co wprawdzie nie wyrządzi szkody zlepkowi komórek, jednak jest naruszeniem jego ciała składającego się póki co z paru blastomerów. Tym sposobem załatwiamy PGD.
Teraz w jaki sposób załatwimy zwykłe in vitro.
Utworzenie zarodka poprzez połączenie jaja i plemnika zgodnie z powyższymi zapisami może być legalne jedynie wtedy, jeśli ten zarodek się rozwinie i da ciążę, co stanie się udziałem ok. 30% zarodków, pozostałe obumrą z powodów naturalnych i tak samo stałoby się w jajowodzie. Żaden lekarz nie jest w stanie zagwarantować przeżycia zarodka, ponieważ jest to fizycznie i biologicznie niemożliwe. Zatem pójdzie do pierdla.

Piątą przyczyną jest ta, że dostęp do badań prenatalnych zostaje ograniczony, a roniąca ciążę kobieta jest protekcjonalnie pouczana i podejrzewana o celowe jej przerwanie z tytułu nie dość ostrożnego zachowania się, przy czym zostaje obarczona obrzydliwym poczuciem winy za poronienie:

"3.16. Wyłączenie karalności matki, która nieumyślnie spowodowała śmierć dziecka poczętego

 Wyłączenie to dotyczy nieumyślnej formy czynów, polegającej co do zasady na niedochowaniu przez matkę dziecka poczętego ostrożności, jakiej wymaga się od osoby w jej stanie.Projektowane przepisy oznaczają, że ustawodawca traktuje takie zachowanie jako bezprawne i zawinione, jednak wyłącza matkę spod groźby sankcji, biorąc pod uwagę, iż w zazwyczaj utrata dziecka w takiej sytuacji jest sama w sobie źródłem cierpienia matki, która chciała dziecka, a w wyniku swojego nieroztropnego zachowania doprowadziła do jego śmierci lub uszkodzenia jego ciała."
Jednym słowem jest wspaniale i cieszymy się wszyscy, iż polski Episkopat zamiast zajmować się pedofilią w polskim kościele modlitwą, zajął się torturowaniem Polek i postanowił po raz kolejny udowodnić, jak bardzo jest bezczelny usiłując jawnie wpływać na politykę (fragment listu Konferencji Episkopatu Polski, który został dziś odczytany we wszystkich polskich kościołach, i z powodu którego część ludzi zdecydowała się wyjść w trakcie odczytywania)

Komunikat Prezydium KEP w sprawie pełnej ochrony życia człowieka

Życie każdego człowieka jest chronione piątym przykazaniem Dekalogu: „Nie zabijaj!”. Dlatego stanowisko katolików w tym względzie jest jasne i niezmienne: należy chronić od poczęcia do naturalnej śmierci życie każdego człowieka.
W kwestii ochrony życia nienarodzonych nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w ustawie z 7 stycznia 1993 roku, która w trzech przypadkach dopuszcza aborcję.

Myślę, że dla wielu księży mogło się dziś wydać szokujące, iż polskie kobiety poza macicą, którą należy kontrolować, i rękami, którymi mogą trzymać szmaty do mycia okien w świątyni lub układać bukiety na ołtarz, okazało się mieć również coś  nieprzewidzianego: własne zdanie. I ono nie jest zbieżne ze zdaniem kilkunastu tysięcy mężczyzn w sutannach ani młodych łebków z ruchów narodowych, którzy co do jednego - choć wszyscy wyszli z macic swoich matek - nie zasłużyli na to, aby się urodzić, skoro w dorosłym wieku chcą torturować kobiety i dziewczynki.




Stąd właśnie wziął się ten wkurw. I nieprędko się skończy, bo demonstracje dopiero się zaczęły. Kościelne przebudzenie też.