czwartek, 19 maja 2011

Niech zstąpi duch pozytywizmu i odnowi oblicze tej ziemi



Lektura dzisiejszej notki pozwoli Wam zrozumieć:


- co łączy autyzm poszczepienny z transferami mnogimi przy ivf;
- dlaczego świecowanie uszu jest z punktu widzenia pacjenta wiarygodniejsze niż program szczepień populacyjnych;
- przyczynę, dla której część niepłodnych pacjentów weźmie niezarejestrowany lek o nieznanych skutkach ubocznych;
- prawo odwróconej proporcjonalności NGOSu;
- wytyczne Światowego Rządu na lata 2011/2012.


Zaczniemy od ustalenia faktów.
Fakt pierwszy: szczepienia powodują autyzm.


Piszę, że to fakt, ponieważ jest to fakt autentyczny. Jeśli nie wierzycie to odsłuchajcie do tyłu stairways to heaven, a ukaże się Wam szatan!!1!1 Serio, serio. To też fakt.


Teraz zagramy w "prawda czy wyzwanie". Kto chce, aby jego dziecko zachorowało na autyzm, ręka w górę!
Cóż, najprawdopodobniej idziecie więc typ samym tropem życzeniowym, co polscy rodzice zrzeszeni w Stowarzyszeniu STOP NOP. Potężna nazwa i takiż manifest.
Celem Stowarzyszenia STOP NOP jest zapobieżenie wystąpieniu niepożądanych odczynów poszczepiennych u dzieci. Stowarzyszenie wie, jak to osiągnąć: wystarczy znieść powszechny obowiązek szczepienia dzieci.
Wtedy każdy samodzielnie zdecyduje, czy narazi dziecko na krwawienia śródjelitowe, sepsę, autyzm i szereg niesympatycznych przypadłości, czy też wybierze zdrowie, szczęście, rodzinę i świat w technikolorze.
Jedyną stosowaną obecnie sankcją wobec rodziców odmawiających poddania  się obowiązkowi szczepień  jest sporadyczne wlepianie przez Sanepid kary pieniężnej. Co stanowi pogwałcenie wolności obywatelskiej oraz rodzicielskiej, ratujcie, biją mnie Niemcy!, itp. itd. Maksymalna wysokość jednorazowej kary to 10000 pln, przy czym karą można rodzica obciążyć pięciokrotnie do wysokości 50000 pln.


*




Fakt drugi: szczepionki to ściema


Porozmawiajmy o Davidzie Mihalovicu z USA. W przeciwieństwie do Houellebecqa, Foucaulta czy Eco, Mihalovic ma realny wpływ na życie tysięcy ludzi, od pewnego czasu również na decyzje zdrowotne polskich rodzin. Mihalovic w tekście, który stał się już obiektem kultu środowisk antyszczepionkowych, pyta dramatycznie:




1. Czy można prosić o opis jednego badania przeprowadzonego z podwójną ślepą próbą z zastosowaniem placebo udowadniającego bezpieczeństwo szczepień?
2. Czy można prosić o JAKIEKOLWIEK artykuły naukowe opisujące wyniki badań potwierdzające długoterminowe bezpieczeństwo i skuteczność szczepionek?
(...)Nie spotkałem jeszcze nigdy choćby jednego zwolennika szczepień o medycznych czy naukowych kwalifikacjach, który potrafiłby odpowiedzieć na 1, nie mówiąc o 9 powyższych pytaniach.


Powyższy cytat pochodzi z Salonu24, gdzie oddano Mihalovicowi należyte honory, w końcu objawia Prawdę.
[Na wypadek, gdyby ktoś chciał na serio odpowiedzieć na te pytania (jest ich zgodnie z prawdą dziewięć) informuję, iż Mihalovic został już stłuczony przez Marka Crislipa, (tutaj polskie tłumaczenie dzięki uprzejmości autora bloga Miski do mleka) zaś polskie wgniatanie w ziemię za pomocą wibratora sejsmicznego przeprowadziła  Migg.]
Poprzestanę więc na skromnym podsumowaniu,  iż kondukt dziewięciu pytań otwiera siostra Ignorancja, za którą podąża siostra Anegdota, zaś pochód zamyka siostra Czytaj PubMed, Głąbie.
Warto jednak zastanowić się, dlaczego dla tysięcy Polaków szukających wiedzy o szczepieniach, człowiek leczący świecowaniem uszu i zaparzaniem macierzanki, jest bardziej wiarygodny niż Ministerstwo Zdrowia, WHO i Polskie Towarzystwo Wakcynologiczne.


*


Przyszedł wreszcie dzień, w którym  Polskie Towarzystwo Ginekologiczne i Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu opracowały polskie Standardy Leczenia Niepłodności.
Z mojego NGOSowego punktu widzenia powinna być to okazja do prawdziwej pacjenckiej fiesty: polscy niepłodni nareszcie  dostali do ręki narzędzie weryfikacji terapii, która często- zwłaszcza w małych ośrodkach- jest prowadzona wbrew zasadom dobrej praktyki medycznej.
Część pacjencka standardów, przygotowana przez środowisko pacjenckie, została oddana do konsultacji społecznej i rychło okazało się, że poglądy części pacjentów są fundamentalnie rozbieżne w stosunku do planowanych standardów.
Stanowi to wprowadzenie do Uniwersalnego Prawa NGOsu, które brzmi:


poświęcenie i entuzjazm społecznika są odwrotnie proporcjonalne do osobistej znajomości środowiska, dla którego pracuje.

 
W tym przypadku problem polega na tym, że w momencie, w którym pewna część pacjentów dobrowolnie wyrzeka się swoich praw, inna część żąda prawa do nieograniczonej wolności.




*
fakt trzeci: lekarz zawsze ma rację


Kiedy autor Globalnego Śmietnika popełnił wpis o naprotechnologii, w którym wspomniał przelotnie o naltreksonie, antagoniście opioidów o niepotwierdzonej skuteczności w leczeniu niepłodności, nie śniło mu się zapewne (mnie również nie), że wywoła żywą reakcję w Internetach.
Traf chciał, że kilka dni  po publikacji tego wpisu okazało się, że naltrekson zdążył przebyć już daleką drogę z Irlandii i zawitał do Polski, gdzie rodzimi naprotechnolodzy leczą nim- a teraz na kolana, ignoranci- endometriozę, zaburzenia jajeczkowania, PCOS, a nawet nawracające poronienia! (oficjalna broszurka, proszę bardzo, a tu wypowiedź  Boyle'a o leczeniu naltreksonem endometriozy. W ogóle coś mi mówi, że nadchodzi czas na drugą notkę o naprotechnologii).
Jakkolwiek  niezwykłe byłyby doniesienia doktora Boyle'a, faktem jest, że w Polsce naltrekson jest lekiem zarejestrowanym w terapii leczenia uzależnień.
W celu ustalenia jego statusu w polskiej ginekologii, organizacja pacjencka skierowała oficjalne pismo do Urzędu Rejestracji Leków, co wywołało natychmiastowy odzew pacjentek naprotechnologicznych:



A co do naltreksonu (LDN czyli 4,5 mg), niestety prawie nie da się go kupić. Długo szukałam w internecie skutków ubocznych, ale poza problemami ze snem (na początku, u mnie nie było problemu), nie mogłam znaleźć innych skutków negatywnych. Lekarz mnie nie oszukał. Były przeprowadzane badania. Dane prezentowane na stronie chorych na MR. Tyle tylko, że większa dawka 3x50 mg nie może być stosowana przez osoby z chorą wątrobą.
Ten lek w małych dawkach stosowany jest m.in. w leczeniu stwardnienia rozsianego i autyzmu. Też trzeba go sprowadzać i jest coraz trudniej (i drogo). (...) Na dodatek zmierza się do zabronienia mi leczenia w imię ochrony mojego zdrowia. Myślę, że jednak musimy przemyśleć, zanim podejmiemy kroki, które mogą zaszkodzić pacjentom.

Podsumujmy: pacjentka poddana niezarejestrowanej terapii eksperymentalnej niepokoi się, że być może nie będzie mogła dalej rozwalać sobie wątroby preparatem, którego ginekologiczna skuteczność jest niepotwierdzona, i który nie przeszedł badań klinicznych.
Skoro jesteśmy przy wartościowych koncepcjach, warto nadmienić o leczeniu niepłodności dietą.
Wystarczy wykonać proste badanie food print za jedyne 1500 zł, aby otrzymać listę produktów, na które mamy utajoną alergię.
Alergia bywa tak podstępna i dobrze ukryta, że trzydziestoletnie kobiety ze zdumieniem dowiadują się, iż już od trzech dekad zabijają swoje organizmy spożywaniem skrytobójczej marchewki, mąki gryczanej lub kurzego jaja.
Na szczęscie naprotechnologia ma na to sposób: wielomiesięczna eliminacja alergenów i będzie ciąża. Rekordzistki żywią się galaretkami i doświadczają "naprawdę niezwkłej poprawy jakości śluzu owulacyjnego".
Jakiekolwiek sugestie o konieczności weryfikacji tych rewelacji napotykają na mur agresji: po pierwsze lekarz wie, po drugie naprotechnologia jest nowatorską i skuteczną metodą, po trzecie pacjenci nie są od rozliczania lekarzy. 



 *


Fakt czwarty: trojaczki to szczęście, a rację ma zawsze pacjent!


Pacjenci powinni być informowani przez lekarza o terapiach i ich skutkach oraz o możliwościach leczenia i wiążących się z nimi konsekwencjami (w tym informacja o dawstwie, mrożeniu zarodków, ryzyku transferów mnogich itd.), jednak to ostatecznie pacjent decyduje o tym jakie ryzyko podejmuje (deklaracja na piśmie). Lekarz nie powinien odmówić przeprowadzenia np. transferu więcej niż 2 zarodków. (źródło)


W skład tej grupy wchodzą pacjenci, którzy uważają, że znajomość zawartości ubiegłorocznych numerów "Gazety lekarskiej" jest równoważna zaliczeniu LEPu. 
Są wśród nich również pacjenci posiadający faktyczną wiedzę np. w dziedzinie leczenia cukrzycy, którzy wpadają w końcu w kanał złudzenia omnipotencji medycznej. Od tej chwili to oni są specjalistami w dziedzinie immunologiii, wakcynologii, chorob zakaźnych. Przeszli przez to, przeryli się przez publikacje, pani kochana, gdzie oni nie byli, czego nie widzieli i ilu osobom nie pomogli...! Zbrojni w wiedzę diagnozują, ustawiają leczenie znajomym i pełnią rolę medycznych autorytetów na forach pacjenckich.
Im prędzej ktoś im wyświadczy przysługę i publicznie wyśmieje, tym lepiej dla nich.
Przy okazji dziękuję ginekolożce, która była tak uprzejma, że zrobiła to dla mnie przed laty.


Żadna z wymienionych grup pacjentów nie korzysta z zewnętrznych standardów. Pacjenci paranoicy ignorują je dlatego, bo ustaleniom oficjalnym nigdy nie można wierzyć. Pacjenci wnoszący o zniesienie ograniczeń negują standardy, gdyż te narzucają jakieś reguły gry i systematyzują postępowanie. Na przykład regułą HFEA i ESHRE jest dążenie do obligatoryjnego transferu pojedynczego (w uzasadnionych przypadkach podwójnego), aby zminimalizować ryzyko wystąpienia MPD, niskiej masy urodzeniowej, powikłań okołoporodowych, wcześniactwa oraz porodów przedwczesnych, które znacząco rośnie przy ciążach mnogich i wielopłodowych.
Nie jest także prawdą, iż ryzyko należy wyłącznie do pacjenta, bo za skutki powikłań płacą wszyscy podatnicy. W interesie społecznym jest zwiększenie narodzin zdrowych dzieci, a nie zwiększenie ilości zapłodnień.
Trzy próbki pacjenckiego koszmaru:


Fragment petycji Stowarzyszenia Stop Nop:


Występujemy w imieniu rodziców, którzy do tej pory musieli samotnie bronić się przed represjami ze strony bezdusznych urzędów w obronie praw do nietykalności cielesnej swoich dzieci oraz do samostanowienia i wolności wyboru.
 
Przykład drugi: co zrobić z przewlekłą boreliozą? Odpowiedzi udzieli sympatyk terapii dra Gersona i Ashkara, optymista


Między bajki włóżcie historie o ciężkim leczeniu boreliozy. Chorobę leczy się w miarę łatwo i prosto, chociaż leczenie jest uciążliwe i samo w sobie szkodliwe. Owe przypadki "leczenia całymi latami" to po prostu błędna diagnoza, fałszywie dodatnia. (...)Co 10 osoba ma nadmierny rozwój drożdżaków z gatunku candida. Oznacza to, że na 1000 osób z symptomami boreliozy, jedna faktycznie ma chorobę, reszta - candidę.


Przykład trzeci: jak utrzymać wczesną ciążę? Wypowie się pacjentka z habilitacją z pacjentologii:

3 razy 1 tabletka na dobę? Chyba ta gin zgłupiała. Natychmiast wepchnij sobie ze 4 tabletki i nad ranem to samo. W ciagu dnia możesz 2 i tak aż do odwołania. Progesteronu nie mozna przedawkować (no chyba, że byś sobie całe opakowanie wepchnęła, ale to i tak wtedy najwyżej ból głowy cię czeka) a jeżeli się okaże ze 30 to za mało to te 2 tabletki niczego nie podniosą.

 
*


Wraz z rozwojem nauki i medycyny rozwijają się ich przeciwieństwa: paranauka i zabobony. Lękowość objawiająca się paraliżem decyzyjnym i/lub kwestionowaniem oficjalnych ustaleń medycznych nie stanowi wcale domeny ludzi źle wykształconych, niewydolnych wychowawczo, posiadających złe intencje społeczne i tak dalej. Wręcz przeciwnie.
Lęków- racjonalnych i nie- doświadczamy wszyscy. Różnimy się między sobą głównie umiejętnościami ich kontroli.
Instytucje publiczne nakłaniają nas do działań, których uzasadnienia pozostają poza naszym bezpośrednim doswiadczeniem. Czy ktoś widział nowotwór? Ilu naszych znajomych umarło z powodu powikłań poświnkowych? Czy prąd istnieje? 
U niektórych ludzi uczucie intelektualnej bezradności prowadzi prostą drogą do agresji i przekonania, że ktoś próbuje ich oszukać: system korporacyjny, ministerstwo zdrowia, sąsiad spod dziewiątki, partia polityczna, zielonoświątkowcy itd.  
Odczuwają samotność w walce. Są niczym oficer Ripley w ostatniej części Obcego: cywilizacja kontra nasi najbliżsi. Czy podejmiesz wyzwanie, Strażniku Teksasu?


Tego procesu nie da się zatrzymać.
Rozwój nauki i specjalizacja poszczególnych dziedzin powodują intelektualne wykluczanie coraz większej liczby obywateli. Finalnie więc wszystko sprowadza się do podjęcia decyzji o zaufaniu: Mihalovic czy WHO? Ideologia czy medycyna? Nasz zbiór doświadczeń jako ostateczne odniesienie czy autorytet zewnętrznych standardów?
Choć lektura opowieści o uzdrawiającym wpływie citroseptu i upładniających właściwościach pasków św. Dominika może budzić wiele uciechy, sytuacja w żadnym razie nie jest zabawna.


*

Pacjenci lękowi: bezkrytyczni, nadmiernie krytyczni, posiadający skłonności paranoidalne, stanowią grupę, która z założenia będzie działać poza formalnymi strukturami. Dlatego też- to druga ważna cecha - niemal nigdy nie będą skuteczni w tym co robią.
To znaczy nie będą skuteczni prawnie i oficjalnie- pantoflowo, memetycznie i nieoficjalnie zmieniają świat. Niestety.  
Głównym pragnieniem lękowców jest nieograniczona wolność działania. Jeśli nie mogą jej sobie wywalczyć formalnie to zrealizują ją praktycznie.
Szkopuł tkwi w tym, że realizacja własnej wolności w medycynie oznacza często jednoczesne pogwałcenie cudzej wolności i praw.
Rodzice nieszczepiący dzieci wygrywają spokojny sen dzięki pasożytowaniu na odpowiedzialności rodziców, którzy dzieci szczepią i w związku z tym narażają je na potencjalne ryzyko.
Pacjentki stosujące alternatywne terapie onkologiczne trafiają potem z zaawansowanym rakiem piersi do państwowych szpitali. Wydarza się to na ogół wtedy, kiedy niespodziewanie Nowa Medycyna Germańska i leczenie cieciorką zawodzą, a medycyna konwencjonalna musi w związku z tym podjąć zwielokrotnione wysiłki, co wiąże się także ze wzrostem kosztów publicznych.
Z kolei entuzjaści wolności w zakresie ilości transferowanych zarodków nie lubią pamiętać o tym, iż ciąża mnoga wiąże się ze zwiększonym ryzykiem położniczym, a- jak ślicznie wyliczyli badacze z Holandii porównując długoterminowe koszty programów SET (single embryo transfer) z kosztami programów transferów mnogich- ciąza bliźniacza/wieloracza generuje wzrost kosztów rehabilitacji, hospitalizacji  i specjalistycznej opieki zdrowotnej o 30 000 euro.
Rozmnażające się przez pączkowanie środowisko lękowców uderza po kieszeni budżetowej wszystkich podatników niezależnie od ich sympatii politycznych i kondycji zdrowotnej. I wcale nie potrzebuje w tym celu zmieniać obowiązującego prawa.


Wróćmy tu na moment do antyszczepionkowców, którym bardzo zawadza świadomość bombardowania pacjentów komercyjnymi ulotkami koncernów farmaceutycznych. I jeszcze, że panie w rejestracji się śmieją z NOPów i nie chcą wpisywać. No i oczywiście to, że nie ma informacji społecznej, Ewo Kopacz, zrób coś, pliz!
Dobra, dziewczyny i chłopaki ze STOP NOP, ogarnijcie się teraz:

Praca w NGOSie polega na tym, że kiedy widzisz zmarznięte wróbelki to skrzykujesz ludzi i zapierdalasz przy budowie karmnika, a nie wołasz do ministra Kraszewskiego, żeby dosłał deski i herbatę w termosie. Bo jak nie, to mu zrobisz no no no!

Umawiacie się więc, skarbeńki,  na rozmowy z przedstawicielami firm produkujących szczepionki w celu uzgodnienia sfinansowania druku i dystrybucji ulotek informujących o istnieniu poradni wakcynologicznych, NOPie i grupach szczególnego ryzyka. Oni mają na to budżet, srsly. Możecie machnąć sobie nawet przyjemną, informacyjną kampanię społeczną.
Kampania jest potrzebna nieodzownie:  wielu rodziców nie wie o istnieniu wojewódzkich Poradni Konsultacyjnych ds. Szczepień, w których rodzice dzieci przewlekle chorych, urodzonych  przed 36 tygodniem ciąży, posiadających obciążony wywiad itp. mogą zasięgnąć porady, uzyskać odroczenie lub anulowanie szczepienia i indywidualną opiekę.
To właśnie te poradnie przyjmują zgłoszenia o NOPach i prowadzą ich rejestrację.
Mówienie Polakom o tym, że utrzymanie odpowiedniego poziomu odporności populacyjnej jest niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa tym, którzy z powodów medycznych nie będą mogli być zaszczepieni, jest właśnie zadaniem dla stowarzyszenia pacjentów.
Ach, właśnie, bo zapomniałam, że dzisiejszą wizję sponsoruje literka W jak "współpraca". To oznacza, że mówicie o NOPach, ale mówicie też o tragedii wspólnego pastwiska i wynikłych z niej epidemiach w społeczeństwach, które zaprzestały szczepień ochronnych, chwytacie?
Współpraca wiąże się niestety z uczciwością sprawozdawczą.
Was to jednak, zdaje się, nie dotyczy, więc możemy gładko zakończyć tę dygresję i wytłumaczyć czytającym, dlaczego tak wiele chlubnych inicjatyw w rodzaju całkowitego zakazu aborcji, nieograniczonej wolności w sprawie uodporniania dzieci i intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski, kończy się plażą.




 Fakt czwarty: w sprawach ważnych nie ma kompromisów, never ever!!!!!


A więc plażę mamy dlatego, że lękowcy zasadzie zawsze mówią podobne rzeczy: żądam delegalizacji chemioterapii. Żądam zniesienia w Polsce obowiązku szczepienia dzieci. Żądam zakazania sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Żądam transferowania tylu zarodków, ile chcę, bo, kurwa, tak.


Tu nie ma półśrodków ani ważenia racji, w związku z czym petycje lękowców trafiają do kosza, a ich marsze protestacyjne mogą liczyć co najwyżej na zasilenie kilkunastoma przygodnymi spacerowiczami, którzy akurat nie mają nic lepszego do roboty. [ale tak naprawdę chodzi o to, że to spisek koncernów!11!]
Poza tym pacjent lękowy wcale nie chce zmieniać świata i mieć potem kłopot z odpowiedzialnością.
Woli przegrać bitwę legislacyjną i wygrać skuteczność praktyczną.
Dlatego lękowcy na wszelki wypadek  nie jednoczą się w imię działań konstruktywnych i realnych, z których mogłoby ewentualnie coś wyjść, a zawsze przeciwko: nie pozwolimy na zmuszanie nas do szczepienia dzieci, nie damy usunąć krzyża, nie pozwolimy na zatrudnianie w szkole homoseksualistów itd.
Ostatecznie nawet tak, wydawałoby się, pozytywistyczne inicjatywy jak obwołanie Chrystusa królem Polski, mają na celu przede wszystkim ustalenie, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto pedalską żydomasońską świnią jude raus fuck you dirty nigga.
Chrstus królem Polski nie jest, ale  każdy o tym słyszał.


*


Dobra, to była ta smętna część notki, a teraz weźmy się wszyscy za ręce i zaśpiewajmy:





Niniejszym podaję Wam wytyczne Rządu Światowego na rok 2011-2012.
 Dalej róbcie swoje i bądźcie silni wiarą w sens pracy u podstaw, bo do nas należy królestwo odpowiedzialności.
Pod koniec XIX wieku śmiertelność dzieci w przedziale 1-5 lat wynosiła 42-49% (dane dla zaboru rosyjskiego), dziś wynosi 5,6%
Bynajmniej nie dzięki Astromarii i Stowarzyszeniom Stop NOP.