środa, 1 grudnia 2010

błagam nie

Planowałam zawiesić karierę blogerską na ostatnim wpisie i oddać się twórczości literackiej. Miało być coś na kształt operacji chusta tylko z mniejszą ilością krucyfiksów.
Niestetyż życie skowyczy, Tomasz znów przemówił.
Uzupełniające wyeksplikowanie także moich poglądów znajduje się tutaj bloger Eli Wurman nieświadomie, ale mimo to uprzejmie mnie wyręczył.
Niech więc światła myśl TT przyświeca niczym pochodnia nad resztą notki, gdyż odniesienia będą, zaprawdę powiadam Wam.

proszę państwa, bo nasze dzieci używają wulgarnych wyrazów na określenie.. no państwo wiecie, czego. Jakiej sfery. Wyrażają się.

To porażające oświadczenie złożyła brunetka z ciałkiem i loczkami. I pąsem na różanej buzi.
Siedziałam już trzydziestą minutę odbębniając zebranie rodzicielskie uczniów klasy trzeciej w publicznej placówce oświatowej i nudziłam się jak mops. Ale wreszcie zaczęło się robić ciekawie.
Sala się wyraźnie ożywiła.
Skorzystałam z uwagi zebranych i również zajęłam głos:

przy okazji chcialam zaapelować o przejrzenie historii logowań w komputerach i założenie filtrów. Wiem, że w klasie trwa giełda informacji dotycząca dostępu do materiałów pornograficznych.

p o r n o g r a f i c z n y c h !

A więc jasne, ta blondyna z grubym mężem ma zboczucha za syna! Bo nasze dzieci proszpaniom to nie oglądają gołych bab! My to nawet komputera nie mamy!
Z uwagi na  nieskończenie kosmiczny charakter mojego apelu, zainteresowanie zebranych wróciło się do wulgaryzmów. No i jak to rozwiązać, Zbigniewie, poradź?

a.... o jakich konkretnie wulgaryzmach mówimy?- padło nieśmiałe pytanie z sali.

Zapadła ciężka cisza. Ach, powiedzieć czy nie powiedzieć? Brunetka postanowiła wybrnąć opłotkiem:

wulgaryzmach seksualnych

Użycie przymiotnika "seksualny" zapaliło nowe rumieńce na twarzach zebranych rodziców, średnia wieku 30+.
Ale przynajmniej teraz stało się już wszystko jasne. Mówimy o wulgaryzmach seksualnych.
Biłam się z myślami, czy zapytać "przepraszam, ale jesteśmy na etapie rozważań o cipkach i fiutkach czy raczej chujach i pizdach?", jednak nie odważyłam się.
Podejrzewałam zresztą, że jako jedyna zebrana mam waginę. Reszta posiadała prawdopodobnie zapieczętowane źródła życia.

Niech pani nauczycielka z nimi porozmawia!- sypnął się któryś z wystrachanych rodziców.
O tym, że nie wolno uzywać wulgarnych wyrazów. Seksualnych- dookreslił ktoś inny.

Proszę państwa- teraz zabrała głos pani nauczycielka- ale ja chcę zaznaczyć z góry, że ja nie mam uprawnień do seksualnego edukowania państwa dzieci i pewnie byście państwo sobie tego nawet nie życzyli. Więc jeśli mam z dziećmi porozmawiać to musimy teraz określić, o czym dokładnie ma ta rozmowa być, żebym nie nadużyła państwa zaufania.

Tym samym stało się jasne, że nie uciekniemy przed nazwaniem po imieniu tych obrzydliwych rzeczy, które każdy z nas robi po ciemku.

*

Miałam siedem lat, kiedy kolega przyniósł na wyciągniętym badylu brudny strzępek czegoś i oznajmił triumfalnie "to jest kondom. Jak facet z facetką nie chcą mieć dzieci to facet to zakłada na fiuta".
W wieku ośmiu lat wiedziałam już, że kluczem do posiadania ciężarnego brzucha jest facet, facetka i to, co robią w łóżku. I że facet wkłada tego fiuta między nogi facetki. Miałam też mgliste pojęcie o antykoncepcji.
Jedyne, czego nie wiedziałam, to z czego konkretnie bierze się dziecko? Z tego fiuta?
Zagadnięta o to rodzicielka ("mamo, skąd się biorą dzieci?") odpowiedziała melancholijnie "jak będziesz starsza to porozmawiamy".
Ostatni raz edukacyjny test własnej matki przeprowadziłam w dwunastej wiośnie życia pytając "mamo, co to znaczy impotent?" Spłoniła się i odpowiedziała "nie wiem, naprawdę nie wiem".
Szczęściara- pomyślałam.

*

Proszę pani- powiedziała podekscytowana świetliczanka- bo pani nie wie, co się tutaj działo. Czwartoklasiści przygotowywali się w świetlicy do lekcji biologii i zapytali się dzieci z pierwszej klasy czy wiedzą, co to jest zapłodnienie. Nie zdążyłam nawet zareagować, a pani syn wstał, podszedł do tablicy i rozrysował: to jest plemnik, to jest komórka jajowa, tak powstaje przedjądrze.

Ale to było dwa lata temu i jeszcze w szkole społecznej. Tam pracowali degeneraci i nie odkażali sobie ust po wymówieniu słowa, fuj!, plemnik.

*

Stołeczne liceum. Przedmiot "przygotowanie do życia w rodzinie" wykłada sama autorka podręcznika Zanim wybierzesz. Jest w piątej ciąży, rekomenduje metodę NPR, gdyż "stosowanie prezerwatywy można porównać do uczucia, jakby żona była w czepku pływackim i rękawiczkach".
Human robi sobie podśmiechujki, klasa sportowa pilnie notuje.
Wychodzę po dziesięciu minutach zajęć, w wieku siedemnastu lat mam rozwiniętą nadwrażliwość na pierdolety. Co nie przeszkodzi mi dwa lata później zajść w ciążę.

*

35% pacjentek klinik leczenia niepłodności i przyszpitalnych przychodni leczenia niepłodności to kobiety z przebytymi, nieleczonymi chlamydiozami. U wielu z nich infekcje doprowadzają do mechanicznego uniedrożnienia jajowodów. Niedrożność jajowodów jest podstawowym wskazaniem do skierowania pary do leczenia metodą in vitro.
Szacuje się, że zakażenia rzęsistkowicą dotyczą 50% osób aktywnych seksualnie, z czego u części infekcje przebiegają w formie utajonej bądź nie są leczone. Nieleczona rzęsistkowica może powodować stany zapalne w obrębie miednicy mniejszej oraz niepłodność.
Co roku w Polsce występuje ok. 1000 zachorowań na, uwaga!- kiłę.
Prawidłowo założona prezerwatywa chroni także przed zarażeniem się wirusem HIV drogą płciową.

W świadomości wielu Polaków prezerwatywa jest jedynie środkiem antykoncepcyjnym, a nie podstawowym środkiem profilaktyki zdrowotnej.
Według danych Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny młodzież stosuje najczęściej metody o najmniejszej skuteczności: stosunek przerywany (22%)  i kalendarzyk. Aż 20% badanych młodych kobiet  zadeklarowało niezastosowanie żadnej formy antykoncepcji podczas inicjacji seksualnej.

*

A więc wygląda na to, że mój dziesięcioletni obecnie syn doświadczy za lat dwadzieścia tej samej chujozy, jakiej doświadczam ja siedząc na zebraniu rodzicielskim jego klasy.
Edukacji seksualnej opartej na standardach Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego i Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego wciąż w szkołach brak, ach, zresztą po co:
Nadszedł czas, abyśmy wreszcie pojęli, że tylko odzyskanie chrześcijańskiego rozumienia życia i monogamiczna koncepcja płciowości gwarantują obronę przeciwko rozprzestrzenianiu się wirusa HIV. Prawdziwą przyczyną AIDS jest bowiem Acauired "Integrity" Deficiency Syndrom, to znaczy utrata integralności moralnej, która podarowała nam ideologię "wolności" seksualnej. Kto nie potrafi tego zrozumieć, albo udaje, że tego nie widzi, niech wie przynajmniej, że prezerwatywa daje tyle samo bezpieczeństwa co magazynek rewolweru w rosyjskiej ruletce.

A Tomasz Lis zaprasza Tomasza Terlikowskiego do programu publicystycznego, choć w normalnym kraju powinno być to uznane za dziennikarski obciach i sprowadzenie poziomu debaty publicznej w rejestry infradźwięków.
W Polszy nie jest, w Polszy prezerwatywa prowadzi do rozwiązłości i pedalstwa, inwitro morduje dzieci, czternastoletnie matki z oddaniem rodzą dzieci i tylko garstka niedobitków mówi niekulturalnie: ja pierdolę, gdzie ja żyję?!

32 komentarze:

  1. Proszę nic nie zawieszać, bez lemingarni mojemu feministyczno-ateistycznemu serduszku będzie nieporównanie smutniej.

    Jeśli zaś chodzi o uczulenie na pierdolety i reagowanie nań, to w tej chwili zachowuję tylko tyle decorum, na ile zasługuje rozmówca. Druga strona dla naszych nerwów nie ma litości, a przypadki typu TT można jedynie śmiechem lub (częściej) headdeskiem zbyć, przecież nie ze względu na brak argumentów merytorycznych głoszą bzdury, które głoszą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z choyną, w żadnym wypadku nie zawieszaj lemingarni!

    PS. A TT pisze ciąg dalszy "Operacji Chusta", tym razem o szczepionkach:
    http://www.fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/wyjscie_1
    omnomnomnomnom

    OdpowiedzUsuń
  3. pieknie napisane. dzieki takim ludziom jak Ty,nie musze pytac codziennie:"ja pierdolę, gdzie ja żyję?!"

    OdpowiedzUsuń
  4. "Proszę nic nie zawieszać, bez lemingarni mojemu feministyczno-ateistycznemu serduszku będzie nieporównanie smutniej."

    "Zgadzam się z choyną, w żadnym wypadku nie zawieszaj lemingarni!"

    Trzeci, trzeci, metoo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio usłyszałam od licealistki w klasie maturalnej, na profilu biologicznym (!!!), że nie wie co to owulacja.

    ja pierdole, ja pierdole...

    OdpowiedzUsuń
  6. to niestety, chyba, będe musiała powiedziec tez brzydko, ja ...nie mogę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale przecież matki polki nie mają wagin! łono prawdziwej kobiety jest jak ogród...

    OdpowiedzUsuń
  8. "przy okazji chcialam zaapelować o przejrzenie historii logowań w komputerach i założenie filtrów. Wiem, że w klasie trwa giełda informacji dotycząca dostępu do materiałów pornograficznych."

    To ciżka sprawa chyba jest, pornsite potrafią ukrywać się nawet za tak nieszkodliwymi hasłami, jak "Ben 10" ;p. A dzieciarnia i tak zazwyczaj pornsity wyszukuje w domu, a w szkole tylko dzielą się doświadczeniami/linkami, wzglednie próbują obejść dla sportu zabezpieczenia :-). No ale może w przedmiotowej szkole jest kiepski informatyk i rzeczywiście nie ma tam żadnych filtrów.

    "35% pacjentek klinik leczenia niepłodności i przyszpitalnych przychodni leczenia niepłodności to kobiety z przebytymi..."
    W mężczyzn też zdaje się uderza brak rozsądnej edukacji seksualnej.

    A tak w ogóle to dzięki za świetny tekst :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. "łono prawdziwej kobiety jest jak ogród..."
    #kobietadaritajemnica

    OdpowiedzUsuń
  10. #kobietadaitajemnica
    i czereśnia:

    to w całości leciało tak: "łono kobiety jest jak ogród, co będzie, jeśli pan młody w noc poślubną odkryje, że przez ów ogród przejedzie buldożer?". cytat w 100% autentyczny. dowód na to że w liceach katolickich jest zainteresowanie wychowaniem seksualnym.

    OdpowiedzUsuń
  11. / przejechał, oczywiście.
    w czasie przeszłym.
    bo tej skazy nie da się już naprawić... więc DZIEWCZĘTA, NIE DAJCIE SIĘ SPLAMIĆ!!

    OdpowiedzUsuń
  12. @komputery
    Apel był do rodziców, których dziatki w czasie wolnym szusowały po sieci. W osobistych domach. Podejrzewam, że rodzicom do głów nie przyszło magiczne "to już ten czas".

    @równości w niepłodności- jest tak, jak piszesz, ale u kobiet akurat ten związek brak prezerwatywy->zakażenie->ryzyko niepłodności jest taki, powiedziałabym, klarownie spójny.

    @łono
    własnie, prawdziwej.
    Internautki z jednego rodzicielskich podfor swoje zapieczętowane źródła życia alias ogrody określają mianem "ble strony". Kontekst jest porodowy: dziecko się rodzi ble stroną i dlatego mężuś nie powinien uczestniczyć. Zbrzydzi się albowię jeszcze i na dziwki pójdzie.
    Zaniedbania edukacyjne są w Polsce wieloletnią, bardzo wieloletnią pleśnią.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdybym była wredna i złośliwa, to stwierdziłabym, że kiła, która jak wiadomo atakuje mózg, katolikom przytrafia się częściej, niż podają to statystyki, ale atak zimy wystarczy.
    Ja pierdolę, gdzie ja żyję, czym oni myślą, skoro nie mózgiem i nie dupą? Piętami? Czy może Duch Święty wytwarza im jakieś dodatkowe organy pozorujące funkcje kognitywne? Jak nibynóżki u ameby? Skąd się ich rodzice wzięli, przecież wydawało mi się zawsze, że mam normalnych rówieśników...

    Nie zawieszaj lemingarni, za dobrze piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  14. zawieszenie miało być na czas nieokreślony, nie definitywne.
    Po prostu ilekroć czytam operację chusta czuję nie tylko przypływ natchnienia, a wręcz nieprzepartą chęć zwerbalizowania tegoż. Sequel o szczepionkach widziałam, a jakże. Najlepsze wszakże są komentarze. Nie żeby jakieś krytyczne, bożeszmój uchowaj! Wystarczy jednak zwrócić nieśmiałą uwagę na źle postawiony przecinek czy niezręczność stylistyczną i już stajesz się michnikowską, bolszewicką świnią, co to na perle się nie pozna pod racice rzuconej.

    "Przybyła tu jakieś dwadzieścia lat temu. Nie miała wtedy nic, tylko dziecko z zespołem Downa w beciku."

    przecież to aż łka o solidne < lol >

    OdpowiedzUsuń
  15. @a

    wnioskuję, że: łono to jest TO MIEJSCE u prawdziwej, dobrej katoliczki. jak się splamisz, to już nie ma łona, tylko BLE MIEJSCE.

    NAPRAWDĘ BLE.


    "Po prostu ilekroć czytam operację chusta czuję nie tylko przypływ natchnienia, a wręcz nieprzepartą chęć zwerbalizowania tegoż."

    ja cały czas czekam aż się toto pojawi w taniej książce - kupię na 100%, zapowiada się sensacja w moim stylu, fruwające płody i te pedały, ach nie, pederaści!* (soraski). ciekawe, czy terlik czytał to: http://www.supernowa.pl/ksiazki.php?p=228

    @ czereśnia

    jw, czytałaś? od tego się chyba zaczął flejm z niejakim sebą na starym forum.


    * skoro ONI i ONE tak bardzą boją się ble miejsca, to teoretycznie większym zagrożeniem od tfu! gejów powinny być tfu! lesbijki...

    OdpowiedzUsuń
  16. Japierdolę, ze tak się wyrażę. Bo co mogę powiedzieć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Kler
    Lesbijki nie istnieją. Są tylko geje. Poza tym nawet jeśli lesbijki istnieją, to przecież to nie jest seks.

    @ całość
    A skąd, psiamać, ta licealistka z biol-chemu miała wiedzieć, co to jest owulacja?
    Mam siostrę, rocznik 89. W podstawówce nie miała na biologii tematu rozmnażanie się człowieka, bo za wcześnie; w gimnazjum nie, bo była jedna biologia tygodniowo ale za to dwie religie; w liceum odkładano ble temat na później bez szczególnego uzasadnienia. Bo tak.

    Na łaski uświęcające i charyzmaty czas się znalazł, na owulację i oocyty niekoniecznie.
    Dobrze, że młoda miała w domu libertynów i biologię Villego. A reszta klasy?

    OdpowiedzUsuń
  18. @ija-ijewna,
    ja nie napisałam, że lesbijki uprawiają seks, przecież to oczywiste, że do seksu potrzebny jest PENIS MĘŻCZYZNY (CHROMOSOMY XY). jednak, jak mniemam, pomiędzy tymi kobietami dochodzi czasami do dotykania BLE MIEJSC. o to mi chodziło - mam nadzieję, że już się rozumiemy ;). amen

    OdpowiedzUsuń
  19. @ija-ijewna

    ja jestem rocznikiem 92 i na własnej skórze doświadczyłam dziwnych pań od biologii, które tajemniczo chichocząc omijały wszelkie ble-tematy z rumieńcem na bladych licach (co ciekawe nigdy nie omijały ich katechetki i księża). Więc doskonale rozumiem problem braku edukacji i zgadzam się, że to mamy obecnie to jest Dramat i Rozpacz.

    Ale.

    Na litość bogów, teraz dostęp do informacji nie jest problemem, bo w internecie i różnych fajnych książkach jest wszystko. A dorastająca dziewczyna, ba, już taka nieźle dorośnięta powinna zainteresować się własnym cyklem miesiączkowym, bo jest jej to zwyczajnie potrzebne i nie pojmuje jak można tak kompletnie olewać temat.
    Przeraża mnie to, bo moje pokolenie naprawdę nie powinno mieć problemów z samokształceniem, a dziewczyny mają ble-wiedzę na poziomie pensjonarek.
    Jak one mogą zabezpieczyć się przed ciążą? Plując przez lewe ramię?

    Już nie mówię o tym, że dziecię na bio-chemie powinno znać gametogenezę, bo może pojawić się na maturze...

    OdpowiedzUsuń
  20. Problem nie leży w dostępie do informacji, a w posiadaniu narzędzi intelektualnych i technicznych, które umożliwią wykorzystanie tych informacji.
    Możemy mieć dowolny stosunek do konkluzji, iż pewna część społeczeństwa z różnych przyczyn nie doinformuje się sama. Nasz stosunek jest jednak drugorzędny, pierwszorzędne jest pytanie co dalej z nimi?
    Przychodzi moment, w którym utyskiwanie nad analfabetyzmem funkcjonalnym staje się mieleniem przemielonych już plew.
    To, co mnie interesuje, to konkretne rozwiązania.

    Uwaga, użyję teraz znienawidzonego przez ttdkn słowa: HOLISTYCZNE podejście do problemów społecznych jest zjawiskiem równie rzadkim w polskiej polityce, co wygranie przez polską reprezentację piłki nożnej Mistrzostw Europy. Nie zachodzi.
    Mamy tysiące oderwanych od siebie kwestii: podziemie aborcyjne. Brak edukacji seksualnej. Brak refundacji antykoncepcji. Ale też wysoki odsetek przemocy domowej i przemocy wobec dzieci. Zjawisko brania L4 w ciązy na mocy zakorzenionej tradycji. I jednoczesnie narastające ubóstwo kobiet.
    Bojkot ustawy przeciwko przemocy w rodzinie środowisk prawicowych i 80% sierot społecznych zablokowanych adopcyjnie, bo rodziców nie pozbawiono praw. A jednocześnie prawicowi publicyści proponują adopcję jako rozwiązanie problemu niepłodności, choć skala niepłodnosci w Polsce to ok. 2-4 mln przypadków, średnia ilość adopcji to 3000 rocznie, na adopcję natomiast czeka się ok. 2-3 lat.

    To, że jest to bagno to jedna sprawa, ale że nikt nie próbuje się z niego wydostać w sposób przemyślany i kompleksowy to sprawa inna.
    Przede wszystkim jednak nie funkcjonuje w świadomości społecznej wiedza, że mówimy o systemie naczyń połączonych.

    OdpowiedzUsuń
  21. "wnioskuję, że: łono to jest TO MIEJSCE u prawdziwej, dobrej katoliczki. jak się splamisz, to już nie ma łona, tylko BLE MIEJSCE.

    NAPRAWDĘ BLE."

    A przecież pythoni wymyślili (no dobra, Beksiński) takie piękne określenie: "części niesforne".

    OdpowiedzUsuń
  22. @moonchild
    "Na litość bogów, teraz dostęp do informacji nie jest problemem, bo w internecie i różnych fajnych książkach jest wszystko."

    Nie żartujmy sobie. Informacji jest za dużo, a do tego w omawianej działce jest to w 99,97% crap (zresztą zapewne podobnie jest w dowolnej innej działce). Dostęp do informacji problemem nie jest, ale dostęp do wartościowej i akuratnej informacji to już nie lada sztuka wymagająca niemałych umiejętności.

    @a.
    Dzięki za komentarz wyjaśniający :-). Natomiast, co jak co ale katoprawicowa wizja edukacji seksualnej przebija wszystkie inne bardziej racjonalne wizje przynajmniej pod jednym względem. Po prostu historyjka o tym, że dzieci są desantowane z powietrza przez bociany wprost w pola kapusty jest tak piękna i pocieszna, że aż żal z niej rezygnować ;p.

    Z pozdrowieniami,

    OdpowiedzUsuń
  23. A jak na chwilę obecną wygląda edukacja seksualna w szkołasz? Jeste? Nie ma? Co z przygotowaniem do zycia w rodzinie - bo chyba był swego czasu taki przedmiot. Wiem, ze w innym watku o tym pisałas - sama swego czasu na wiadomym forum wypowiedziałam sie o 2 podrecznikach do tego przedmiotu, które sobie przeczytałam ze zwykłej ciekawości, ale nie wiem jak wygląda sprawa programu nauczania w dzisiejszych czasach?

    OdpowiedzUsuń
  24. Lemingu, nie zawieszaj się. Dopiero co znalazłam fajne czytadło, a ono się już zawiesza. Pisz, pisz jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
  25. "stosowanie prezerwatywy można porównać do uczucia, jakby żona była w czepku pływackim i rękawiczkach"

    Hmm... już mi się podoba... Ale ja to zboczone jestem...

    Cała reszta #facepalm

    Ale może to i lepiej. Ja tam zamierzam zdemoralizować swoje potomstwo w odpowiednim kierunku jak tylko śmią zadać nieodpowiednie pytania...

    A co do "operacji ch.", to mnie raczej natchnienie opuszcza jak to czytam.... Nic nie jest w stanie dorównać temu przekaziorowi...

    OdpowiedzUsuń
  26. A dla mnie bezcennym było, kiedy Kazimiera Szczuka w programie Tomasza Lisa zapytała Terlikowskiego o cipke jego żony, mina jego bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
  27. Link do Eliego się był popsuł. Jest za długi o jedno T, co przekierowuje czytelnika do jakiejś zupełnie innej notki (ciekawe, swoją drogą, jak to się dzieje, że akurat do tej, do której przekierowuje).

    OdpowiedzUsuń
  28. o, dzięki za uwagę. Faktycznie przekierowuje do innego wpisu, widocznie w euforii czytelniczej nie zauważyłam pomyłki.

    @ operacja ch.
    a mnie się właśnie marzy zbiorowa opowieść wigilijna ttdknu inspirowana chustą. Byłoby to bardzo piękne przedsięwzięcie sztafetowe, a moje pomysłodawcze życzenie jest takie, aby bohaterem był ojciec Belzebub.
    I normalnie chyba aż to napiszę.
    Kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  29. @a
    Urocza wizja

    Niestety mnie Terlik zniechęcił do pisania. Głównie dlatego, że ja też mam swoje fobie (głównie antyklerykalne, co w Polsze nie powinno dziwić). Problem w tym, że w moich tekstach owe fobie ostatnio lubiły wypływać, a teraz jak to czytam to od razu widzę tego bohaterskiego zakonnika przekradającego się przez Mur na granicy UE...

    OdpowiedzUsuń
  30. Czy widziałaś to:
    http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/trenerzy-plodnosci,1,4080342,kiosk-wiadomosc.html ?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. w pierwszej chwili zachwyciła mnie wizja "łona jako ogrodu", na gruncie wybujałej metafory, rzecz jasna. po chwili dopuściłam do siebie myśl, że to na serio.
    co do lesbijek - wiem z życiowych doświadczeń, że one z pewnością "tylko się przytulają".

    OdpowiedzUsuń