Ciociu Astrogalizo. Chcę Ci opowiedzieć dowcip.
Imaginujesz sobie salę pełną ludzi, to koordynatorzy wolontariatu z całej Polski. Ludzie wrażliwi społecznie. W dziesiątkach miast, na wsiach i w miasteczkach pracują z ochotnikami, budują społeczeństwo obywatelskie. Zasilają personel hospicjów, tworzą wolontariat 50+, koordynują Szlachetną Paczkę, projekt Koty w Mieście, archidiecezjalne domy dla ofiar przestępstwa...
Teraz pracują nad projektem plakatów. Plakaty mają komunikować inspirujące, zmuszające społeczeństwo do myślenia hasła.
Na warsztat zostały wzięte m.in. agresja wśród młodzieży, aktywność seniorów, bezrobocie.
Sięgam po kartkę, na której kolejni społecznicy wpisywali swoje propozycje haseł o bezrobociu:
bezrobocie to nie bezużyteczność
bez-robocie to nie bez-radność
Daj mi godziwą emeryturę, a zwolnię ci swoje miejsce pracy
Nie bądź żyd, daj pracę!
Zanim przekażę kartkę sąsiadowi z lewej, gryzmolę z boku komentarz do ostatniego zdania "to hasło jest żenujące!!!". Kolejkę później kartka wraca z dopiskiem "i bardzo dobrze, ma być kontrowersyjnie!".
Ciociu Astrogalizo, pewnie pękłaś ze śmiechu.
*
Cofnijmy się do początku.
Wysoki człowiek z dredami reprezentujący fundację Loesje opowiada o jej ideach.
Działalność Loesje ma pobudzać odbiorców do refleksji, a także kreatywnego i twórczego myślenia oraz uświadomić możliwość wpływania na najbliższe otoczenie.
Teksty, które zamieszczane są na drukach (plakatach, pocztówkach, wlepkach), tworzone są często podczas warsztatów kreatywnego pisania tekstów, a ich celem jest dzielenie się pomysłami i ideami, wyrażenie własnych opinii przy użyciu krótkich sloganów. Warsztaty Loesje to okazja do wyrażania swoich poglądów oraz inspiracja do działania, zwłaszcza w najbliższym otoczeniu.
Loesje jako osoba kieruje się wartościami kształtującymi jej myśli oraz słowa. Te wartości to przede wszystkim wolność wyrażania własnej opinii i wolność słowa, tolerancja, umiejętność pozytywnej krytyki, sprzeciwianie się autorytetom. Loesje wierzy w siłę ludzi, własną inicjatywę, kreatywność, niezależność, wolność, akceptację i pokój.
Niech grafika zilustruje, w czym rzecz (z góry przepraszam za jakość, ale to cecha własna plakatów Loesje):
Tak że tak. Holenderska Loesje ma już 24 lata i jest tam świetnie znana, tu jest polska strona, zachęcam, bo fajna.
Wracając do soli tej ziemi rozsypanej hojnie po konferencyjnych krzesłach: uczestnicy właśnie zostali poproszeni o podanie tematów, które wydają im się istotne społecznie. Będą potem robić nad nimi copywriterską burzę mózgów i demokratycznie wybierać hasła, które trafią na plakaty.
"Seniorzy"- zgłasza swój temat wysportowana sześćdziesięciolatka.
"Agresja wśród młodzieży"- woła bujna trzydziestolatka o aparycji pięćdziesięciolatki.
"Psia kupa w mieście"- krzyknął młody działacz.
Korciło mnie, aby rzucić "in vitro", ale ostatecznie podałam hasło "adopcja".
Ruszyliśmy do pracy. Mojej pięcioosobowej grupie przypadły tematy:
- hospicjum to nie kostnica
- adopcja
- oddawanie rodziców do domu starców
- wolontariat 50+
- agresja wśród młodzieży
Zajęta wypisywaniem swoich propozycji, zostawiłam na koniec kartkę z tematem "oddawanie rodziców do domu starców". Kiedy wreszcie wzięłam ją do ręki widniały już na niej następujące hasła:
oddam rodziców w dobre ręce, moje są gorsze
mam psa ze schroniska i rodzica w domu starców
Kablówka, komputer, samochód. Na rodzica brak miejsca
oddam dziadka do domu starców- mało je, dużo śpi
Było ich kilkanaście, wynotowałam tylko te. Ponieważ od pewnego czasu zaczęłam cierpieć na bardzo przykrą chorobę zwaną odwagą publiczną, komentuję na głos treść kartki:
- Hej, zaraz, temat sformułowany jest wartościująco w sposób, który w ogóle nie uwzględnia woli rodzica, a przecież rodzic ma tu najwięcej do powiedzenia! No i ten "dom starców". Dlaczego nie "Dom opieki"? Dom opieki nie jest wartościujący. Nie jestem w stanie podpisać się pod żadnym z tych haseł. Czuję złość z powodu takiego uproszczenia!
Bujna blondyna reaguje żywiołowo.
-Przecież- nachyla ku mnie obfity biust ozdobiony złotym medalikiem- jest to najwyższy egoizm!
-Domy starców to umieralnie, oddałabyś tam matkę, która cię własną piersią wykarmiła?- zdumiewa się koordynatorka wolontariuszy w hospicjum.
- Wychowuję swoje dzieci- udziela informacji czarnowłosa nauczycielka z obrysowanymi kredką powiekami- żeby miał się kto zająć mną na starość. Taki jest porządek świata.
Tymczasem trafiły do nas kolejne kartki od sąsiedniej grupy, gdzie na plan pierwszy wybijał się błyskotliwy temat "kobieta zmienną jest".
A oto, co o tym inspirującym zdaniu mieli do powiedzenia polscy koordynatorzy:
kobieta nie krowa może zmienić pogląd
kobieta zmienna jest gdy zmyje makijaż
kobietę trzeba kochać nie rozumieć
kobieta zmienną jest: masz jedną, a jakbyś miał sto
Kobieta zmienną jest raz w miesiącu
Zirytowana dopisuję "Gniew nie jest PMSem" i przekazuję kartkę dalej. Najwyższy czas, bo oto w moje ręce trafia kartka "Prawa dziecka". Pod tematem rozrasta się bujnie kwiat przemyśleń zgromadzonych:
Prawa dziecka? Pogadajmy o obowiązkach.
Prawo dziecka do przyklejenia ci gumy na czole
Rodzic każe odrobić dziecku lekcje, a dziecko mówi "mam prawo odmówić" i wychodzi z domu
Wiem, że młodzież gimnazjalną trudno kochać, kiedy się ją przypadkiem uczy. Oraz rozumiem, że niewychowana młodzież istnieje, stanowi sporą grupę, zaś kompetencje wychowawcze wśród rodziców wydają się słabnąć na rzecz postaw lękowych, niezdecydowania i braku czasu łamanego przez roszczeniowość.
Jednak wiem też, że Konwencja Praw Dziecka nie jest w Polsce przestrzegana, a koncepcja szacunku do dziecka jest wielu rodzicom i opiekunom szerzej nieznana.
Co powoduje ludźmi, którzy dobrowolnie koordynują szkolne kluby wolontariatu, którzy z nieprzymuszonej woli pracują z młodzieżą zagrożoną wykluczeniem, otaczają opieką domy dziecka i jednocześnie uważają, że prawo dziecka jest społecznym zagrożeniem?
Kolejne grupy nadsyłały swoje koncepcje:
Hospicjum- uważaj, bo jeszcze tam trafisz
adopcja dziecka- miłość nic nie kosztuje
adopcja- bądź domowym bohaterem
bezrobotni ręka w górę! Nie widzę, dziękuję
I tak dalej, i tak dalej.
Podsumujmy: ludzie pracujący na co dzień w hospicjach wymyślają hasło, które ma w odbiorcy wywołać przestrach możliwością trafienia pod hospicyjną opiekę.
Adopcja na poziomie ludzi o podwyższonym wskaźniku wrażliwości społecznej nie wychodzi poza tradycyjny lukier adoptowanych kociąt ze schroniska, za których p r z y g a r n i ę c i e należy się medal za heroizm.
Rodzice natomiast, niczym przedmioty, są "oddawani" do 'domów starców', których liczna personelowa obsada znajduje się w sali i wymyśliła to hasło.
W kuluarach wywiązuje się rozmowa o Paradzie Równości. Zebrani chcą popatrzeć przez okno na "pedziów". Będzie kolorowo, może ktoś się bzyknie publicznie na ich oczach, a przynajmniej pocałuje. Dziewczęta chichoczą, młodzieńcy prężą muskuły i przeczesują włosy, aby zaprezentować męskość i odsunąć podejrzenie, że być może mogliby...
Wyciągam komórkę i dzwonię do Starego:
Pamiętaj, że dziś Parada Równości, weź dzieciaki i jedźcie.
Kadencja ostatniego słowa odbija się echem w sali. Stary nie może jechać, ale zostawiam jego zaspane mamrotanie po drugiej stronie słuchawki. Spojrzenia zebranych kierują się na mnie.
Ona jest z tych od in vitro, szepczą. Tych co wiesz. Ciągnie swój do swego.
Lubię chodzić na szkolenia. Tam spotykam Kielce i Pomiechówek. Okazuje się wtedy, że to nieprawda, że prawo kobiet do bycia traktowanymi podmiotowo jest w 2011 ustalone.
Kiedy krytycznie komentuję na głos zdanie "kobietą rządzą hormony", kolega siedzący obok pyta dowcipnie "masz te dni?".
Nie daję mu w mordę, zamiast tego pytam: chcesz porozmawiać o swoich polucjach?
Czerwienieje i zapowietrza się, koleżanka mówi: co za chamstwo.
Kończę spokojnie pisać swoje hasło.
Godzinę później pytam prowadzącego, w jaki sposób decydują, co się znajdzie na plakacie i co zrobiliby w sytuacji, w której zaproponowane przez kogoś hasło byłoby homofobiczne albo rasistowskie?
Dyskutujemy, odpowiada. Staramy się dochodzić do consensusu, uzgadniać stanowiska.
To znaczy, że nie stosujecie cenzury? naciskam
Uśmiecha się w odpowiedzi i opowiada o holenderskim plakacie, który wygląda tak:
-Nie to, że cenzurujemy, ale staramy się nie poruszać tematów drażliwych dopóki pozycja Loesje w Polsce nie będzie ugruntowana. Nie chcemy być łączeni z żadnymi skrajnościami ani wmieszani w politykę. Bo wyobrażasz sobie, że ten plakat zawisa na twojej ulicy?
- tak, odpowiadam, wyobrażam sobie, że ten plakat wisi na mojej ulicy.
Człowiek z dredami peszy się.
- no dobrze, ja też sobie wyobrażam, ale nie każdy to akceptuje. Ludzie w Polsce nie są jeszcze otwarci na krytyczne hasła o papieżu czy religii. Może za kilka lat.
Jak uczyć do wolności i jak uczyć wolności nie pozwalając ludziom otwierać oczu i ust? Jak uczyć odwagi wyrażania własnych sądów, kiedy samemu się jej nie ma?
Jak widać na mapce, w Warszawie na 100 mieszkańców 33 osoby uczęszczają do kościoła.
W województwie lubelskim, tym od KULu, dotowanych klinik naprotechnologicznych i tradycji katolickiej, 38 na 100.
Mimo to sześćdziesiąt siedem osób w Warszawie boi się napisać, że papież prawdopodobnie nie jest bogiem.
*
-Nie podoba mi się to, mówię głośno. Człowiek jest zmienny, nie kobieta. Ci ludzie za oknem są tam z ważnych powodów, adopcja to rodzina a nie heroizm. A antysemityzm to obciach.
-Nie masz prawa mnie oceniać, szemrze obfita blondyna w spodniumie ze spandexu. Powiedział, że nie wolno oceniać, wskazuje palcem na prowadzącego.
Grupa patrzy wrogo.
Od kilku godzin jestem pajacem konferencyjnym i nie mam nic do stracenia. Pajac to parias szkoleń: zadaje głupie pytania, kwestionuje oczywistości, nie milknie pod naporem karcących spojrzeń. Konsoliduje grupę, która w przerwach kawowych syczy po kątach jak długo można pierniczyć o prawach człowieka? I co to kurwa jest ta stratyfikacja?
Dlatego otwieram usta i mówię, mówię, a oczy blondynki robią się okrągłe, bo używam takich słów jak dyskryminacja i społeczna wrażliwość, i mówię o jej ośmioletniej córce, która może być kim chce.
Potem zajęcia się kończą, a ja wychodzę.
Idę sobie Placem Bankowym i czuję cudowną wolność.
*
w tym miejscu dla wielu notka się może skończyć. Generalnie było o konflikcie my/oni i po raz kolejny dowiedliśmy, że dobro i piękno jest po naszej stronie. Możecie iść spać, miś uszatek mówi dobranoc.
Dla chętnych będzie inny ciąg dalszy.
*
Potem wracam do domu, gdzie siedzi Stary.
Ta rura Kopacz, mówi Stary. Ja nie mogę, popierdolony świat.
(Na wypadek, gdybyście chcieli powiększyć swoją wiedzę w zakresie przewin Kopacz Ewy, to tu jest wyjaśnienie wzburzenia Starego).
Mówi tak jeszcze długo i wtedy myślę sobie, że komunikaty "nie bądź żyd, daj pracę" i "rura pierdolony świat" mają ze sobą coś wspólnego. Prowadzą w rejon, w którym wcale nie chcę żyć.
A teraz przedstawię Wam swoją teorię, w której fantomem poglądowym jest życie wewnętrzne Tomasza T. i jego imperatywy działań:
Stołeczny autobus, towarzyszymy wyznaniom pasażera/ów, że "pedalstwo to zboczenie" albo "miejsce czarnucha jest w Afryce" albo "co się pani napiera, mąż pani nie zadowolił?". Otoczenie:
- nie reaguje;
- reaguje przewracając oczami i uruchamiając bogactwo mimiki;
- przesiada się z dala od buców (najbardziej zaangażowana forma reakcji);
Symulację możecie też wykonać w swoim miejscu pracy lub warzywniaku stopniując natężenie dyskryminacji w komunikacie. Nie gra roli.
(Jak widzę na blogu Wojtka Orlińskiego ów pisze o McLuhanie, którego lubię. Otóż objawię Wam: wielu ludzi nie wie, kto to był McLuhan i jak się czyta jego nazwisko (moja koleżanka z uporem twierdziła, że Ortega y Gasset to dwie osoby).
Właściwie bardzo dobrze wiedzieć, kim jest Dawkins i co napisał Baudrillard, ale i bez tego można żyć i mieć prawo wyborcze.
Prowincjonalne nauczycielki nie budują swojej codzienności na McLuhanie. One nie wierzą w McLuhana i nie znają Betty Friedan, ale są w stanie uwierzyć w myśl, że ich córki mają prawo do marzeń.)
Kiedy autobus mknie, Tomasz T. idzie po gazetę do swojego lokalnego sklepiku z polskim kapitałem i tam kupuje Gazetę Polską. Wśród rozłożonej na ladzie prasy widzi rozgogolone niewiasty (po naszemu: porno). Tomasz T. -wizualizuję- mówi tonem perswazyjno- homiletycznym:
"Pani Władziu, sprzedaż tych gazet to wsparcie cywilizacji śmierci. Przecież ma pani wnuczęta. Zaczyna się od gołych piersi a kończy na współżyciu z nieboszczykiem. Tego chce pani dla swoich bliskich? Obojętności na Prawdę i Dobro?"
I tak dalej. Jak zapewne zauważyliście Tomasz T. nie nazywa kioskarki starą lampucerą, nie mówi, żeby się pierdoliła, nie drze jej gazet, nie zamyka się też w sobie na klucz. Nawet jeśli napisze o tym notkę i wyzna, ze zajrzał sobie przez ramię i zapłakał, to notka będzie relacją z działania. Prawda Tomka wyraża się przez apostolat.
Tę prawdę Tomasz T. mówi Wam razem z Natalią Julią Nowak, z prezeską stowarzyszenia SoliDeo, z Pospieszalskim, Babiarzem i paroma innymi nazwiskami z książki telefonicznej oraz Facebooka. Wyjmijcie organizery i zapiszcie:
Odwaga publiczna nie jest obciachem.
Głośna deklaracja nie jest obciachem.
Komunikacja wprost nie jest obciachem.
Ponieważ Tomasz T. wierzy w to, co mówi, to -na zasadzie zwrotnej- inni często Tomaszowi wierzą. Naprawdę, dzisiejsza notka powinna nosić tytuł "wszystko co wiecie o komunikacji, ale z czego nie korzystacie, bo jesteście ponad to".
Odbiorcy lubią to co jasne i zrozumiałe. Co jest mówione z przekonaniem, ze spojrzeniem zogniskowanym na ich twarzy, co brzmi prosto, nieagresywnie i daje się ogarnąć ich doświadczeniem. Zasada czterech stopni brzmi następująco: najpierw się z ciebie śmieją, potem atakują, następnie cię ignorują, a na końcu wygrywasz.
It works, guys, it works.
Wracając do milczącego autobusu: tłumaczenie trepom, że są rasistami czy homofobami, jest bez sensu. Wydaje się ponadto dość prawdopodobne, że człowiek mówiący "miejsce czarnucha jest w Ekwadorze, niech wypierdala do Afryki" mógł nie czytać Galaktyki Gutenberga. Poza tym kto by chciał dostać w mordę albo stracić premię.
Ciskając joby na Kopacz w zaciszu wygodnego fotela niczym nie ryzykujecie, oczywiście poza obrzydliwym smakiem u nasady języka, który się nasila.
I to też działa, dudes, to też działa. Tylko na co innego.
Więc. Jeśli Was to przekonuje to zacznijcie mówić. Możecie zacząć od komunikatu, że dowcip sprzedany przez kolegę z działu:
- ojcze, zgrzeszyłem, oszukałem Żyda...
- to nie grzech, synu, to cud!
jest antysemicki, a Wy nie zgadzacie się na antysemityzm.
Zwróćcie uwagę na ważny niuans: nie mówicie, że jest bucerski, nie mówicie, żeby mówiący spierdalał. Nie robicie kwaśnej miny i nie odchodzicie w milczeniu. To są reakcje do notki i książki, a nie do komunikacji bezpośredniej, capite?
Prosty disclaimer: antysemityzm jest mową nienawiści, krzywdzi ludzi i to nie jest moja prawda. Czy chciałbyś, żeby twoje dzieci były prześladowane za swoją narodowość?
Piszę to również do Ciebie, mój mężu pracujący w <środowisku światopoglądowo odmiennym>: między atakiem, asekuracyjnym milczeniem i reakcją aprobującą, jest jeszcze miejsce nieagresywną asertywność. Trzeba poćwiczyć, z tym się człowiek nie rodzi, ale może się tego nauczyć.
Mamy sprawstwo rzeczywistości. Nie zawsze stuprocentowe, ale czasem pół procent wystarczy, aby móc dobrze o sobie myśleć.
Możecie sobie też przy okazji odpowiedzieć na pytanie, jak to się dzieje, że w Warszawie jest tylko 33 Terlikowskich na 67 Magdalen Śród, a to nie Terlikowski wbija wzrok w ziemię i pociąga w zakłopotaniu nosem?
Ściśle rzecz biorąc już odpowiedziałam za Was na to pytanie- dopóki nie wyjdziemy z klinczu myślenia o obciachu, wstrętu do angażowania się i niechęci do bycia konferencyjnym pajacem, będzie dalej bardzo gównianie. Bo obecnie jest gównianie, Bracia i Siostry, poświadczam Wam to trzema dniami spędzonymi z Polakami, których wrażliwość na tle średniej była ponadprzeciętna, a i tak zatrzymaliśmy się na żydzeniu i pedziach.
Ale na koniec napiszę Wam coś ważnego: dochodziłam już do pomnika Starzyńskiego, kiedy dogonił mnie mężczyzna w średnim wieku.
Moja matka jest od ośmiu lat chora na Alzheimera, powiedział, czułem się tam jak śmieć. Dziękuję.
Więc. Więc załóż tęczowy szalik, idź teraz po kajzerki i powiedz swojej kioskarce "Szalom". Albo coś.
Borze, borze, nie wierzę! Oraz: zupełnie nie rozumiem tych haseł; one są tak proste, że mnie jakiś żal żre.
OdpowiedzUsuńPrzerażające o_0
OdpowiedzUsuńdkjp te hasła to autentyki czy (choć minimalnie) podkoloryzowałaś????? bo nie chcę wierzyć, chce mi się wyyyyććć.
OdpowiedzUsuńdziękuję za wpis. dał pomyśleć nad rzeczami niby oczywistymi :)
OdpowiedzUsuńto, że tak rzadko odpowiadam w komentarzach nie wynika z lekceważenia kogokolwiek, a jest efektem tego, że blogspot jest tak bardzo do dupy, że gdybym wiedziała to we wrześniu to och. Od godziny usiłuję odpowiedzieć i od godziny cholerny blogspot pokazuje mi drzwi. Na moim osobistym blogu. Tak więc:
OdpowiedzUsuń- teksty są wzięte żywcem z karteczki, którą mam tu, o, i na której zapisałam ołówkiem hasła bezpośrednio po wyjściu ze szkolenia, żeby zachować oryginalne brzmienie;
- w jaki sposób przenieść zawartość bloga na coś choć trochę mniej ujowego niż blogspot?
Wordpress powinien mieć narzędzia do importu…
OdpowiedzUsuńsuper tekst. dziękuję.
OdpowiedzUsuńWordpress.com. Import: http://codex.wordpress.org/Importing_Content#Blogger
OdpowiedzUsuńThe best notka i diablo inspirująca. Dziękuję za
OdpowiedzUsuńhasła Loesje i link - inspirujące (a o homophobii boskie), riposta o polucjach świetna.
To ja też coś zacytuję, z filmów
Trocki - Stworzymy tam nowy, lepszy świat.
Lucky Lucke - OK, To ty rób nowy lepszy, a ja posprzątam ten.
“Czasem, żeby zobaczyć zmianę w świecie, trzeba jej dokonać własnymi rękami.” Clint Eastwood.
I ruszam na miasto, ale taki Charles Bronson w Deadwish miał łatwiej ;-)
P.S. żeby tu coś napisać, to ja się najpierw loguję na konto google, potem w drugiej karcie otwieram twój blog i jestem traktowany jako zalogowany
I ja dziękuję za świetną notkę. Ómarła mnie wprawdzie parę razy, ale.
OdpowiedzUsuńAle o co chodzi z blogspotem?
OdpowiedzUsuńPoza tym, że można by w ustawieniach wyłączyć kody captcha, skoro blogspot ma filtry antyspamowe wbudowane w system komentów.
OdpowiedzUsuńA nocia tak bardzo miodzio (oczywiscie nocia jako nocia, nie jej przedmiot).
Jak już napisałem na fejsie. To jedna z tych notek, po których sam nie mam ochoty już nigdy niczego więcej nie napisać.
OdpowiedzUsuńSzacunek!
poopadało mi kilka rzeczy i nie chce powstać. można by popluć, skąd się tacy (w TAKICH miejscach i sytuacjach) biorą, ale to mija się z celem i sensem i myślą przewodnią. jeno smutniej nieco.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam oraz szacun!
więc oto co jest z blogspotem nie tak:
OdpowiedzUsuń1. nie wyświetla mi się lista śledzonych blogów, więc żeby zobaczyć, co napisał np. globalny śmietnik muszę zasuwać do Barta. I od razu sobie wyjasnijmy: rozkminianiu podwieszania blogów na blogspocie poświęciłam w grudniu trzy godziny ślęczenia w panelu zarządzania. Mam ten konserwatywny pogląd, że jesli nie rozgryzam danej aplikacji lub usługi w 2 godziny to jest ona do dupy i ja jej, jako user, nie lubię;
2. wysłanie jednego komentarza na własnym blogu zajmuje mi średnio 45 min, z czego czas napisania komentarza to 30 sek. w porywach do kilkuset, a pozostałe minuty poświęcam na pierdyliard logowań, wpisywanie kodów captcha, przełączanie między pierdylionem kont, nie, serio, mam dość;
3. wysłanie komentarza na wordpressie lub bloksie zajmuje mi ok. 3 minut, z czego 2,55 minuty to czas pisania komentarza i pójścia po kawę, a 5 sekund to czas wysyłania komentarza;
4. przez 2 miesiace nie miałam dostępu do statystyk, bo coś się blogspotowi wywaliło, i zyłam w niepewności, ile mam wejść z Frądzi (wciąż mało chwalić buddę);
5. last but not least- mam program do nauki wordpressa, ha!
@Sophers, a ja ostatnio wracałam do Twojej noci o telefonie od matki_potencjalnego_geja chcąc ją zalinkować w straszliwym wątku o "psychologach leczących z homoseksualizmu", ale zadrżała mi ręka i nie chciałam Cię narażać na desant dziwnych ludzi.
Z captcha jak wyżej napisałem, można usunąć w ustawieniach, reszta, cóż, zdarza się chyba czasami, że się spieprza, choć ja akurat nigdy na blogspota w taki sposób narzekać nie mogłem.
OdpowiedzUsuńBTW: jeśli chodzi o platformy do migracji - posterous także importuje wpisy z blogspotu i jest dośc łatwy w publikowaniu mozna nowe nocie publikowac po prostu przez e-mail, odpowiadać przez e-mail na komentarze i tak dale.
dobra, wywaliłam captchę. Jeszcze zrozumiem blipa i moja samoocena wróci na właściwe miejsce.
OdpowiedzUsuńaha, to ja chciawszy tylko krótką anegdotkę o 'koledze', który wczoraj uważał się był za megadowcipnego. relacjonuje sytuację: pod sklepem czarnoskórzy biją dresów, reakcja w głowie "borze, NASZYCH biją!" - po czym okazuje się, że dresy próbowały okraść staruszkę, i postawni czarnoskórzy stanęli na wysokości zadania.
OdpowiedzUsuńkomentarz 'kolegi' cudowny: dokąd zmierza moja polska, jeśli staruszki muszą liczyć na murzynów??!!!11
strasznie był rozczarowany, że się nie śmiałam z anegdotki, tylko poprawiłam "nie murzyn, tylko ciemnoskóry", och jak mi przykro. (aha, poprawiłam gościa trochę wbrew sobie, bo uważam, że słowo "murzyn" nie jest nacechowane samo w sobie, lecz przez kontekst, ale emfaza 'kolegi' na "murzyn" była oczywiście odpowiednio nacechowana). koniec głupiej historii. naukowiec, wykształcenie wyższe. ROZPACZ.
dziekuję za kolejny tekst.
OdpowiedzUsuńMasz wiecej klasy niz ja, bo ja po probach dyskusji, tlumaczenia i ogolnej frustracji, stwierdzilam, ze w podobnych sytuacjach proste "spie*dalaj, bucu" (choc wulgarnosc stopniowana zaleznie od relacji z tymze bucem) daje mi wiecej satysfakcji.
OdpowiedzUsuń@Izabela
Ja w takiej sytuacji lingwistycznej odwoluje sie do angielskiego, kalki jezykowe zawsze smaczne i zdrowe - czyli "murzyn" nie jest ok, bo mi wychodzi, ze to n-word, czarny/a/oskora/a jest git. Moze nawet jestem przewrazliwiona na "murzyna" przez to.
Ale faza. Moje gratulacje.
OdpowiedzUsuń#m-word
OdpowiedzUsuńA może po prostu "człowiek"? No wiecie, "gostek", "facet/babka" whatever. Chyba że fakt przynależności do "rasy" czarnej jest naprawdę niezbędny w kontekście?
@a.
OdpowiedzUsuńDzięki za notkę, dała mi trochę do myślenia. Wiesz, zawsze wychodziłom z założenia, że jest wolność słowa i jak powiedział to pewien mądry człowiek, za to siedzieli niektórzy w więzieniach, by teraz każdy mógł gadać dowolne głupoty. Dlatego siedziałom cicho, lub co najwyżej dawałom domyślnego facepalma bucom. Z resztą, w naszym powalonym społeczeństwie, nie wypada występować we własnej sprawie, a rasistowskie żarty (tak, mam butthurt na słowo "cyganić") czy teksty o LGBTQ dotyczą mnie osobiście.
Ale może masz rację, że trzeba ostrzej?
Zamiast cyganić będziemy mówić romić. I też będzie pięknie. Walka z Murzynem się skończy na thanks from the mountains czyli kalki językowe opiewane tu rządzą. Termin "Ciemnoskóry" to przejaw rasizmu i powinno się mówić Afroamerykanim z tymczasową siedzibą w Czerwińsku. Co do parady - to po to się robi parady, żeby się ludzie gapili. Inaczej by przemarsz był w katakumbach. Jak się wystawia taką ekipę:
OdpowiedzUsuńhttp://www.niepoprawni.pl/files/images/t%C4%99czowy%20kalisz%20pion.jpg
to trudno się dziwić że ludzie się gapią. I na koniec: jak się poszło na durną konferencję to trudno się dziwić, że się jest na durnej konferencji. Polecam demotywatory na przyszłość. Są tam fajniejsze hasła.
@smok eustachy
OdpowiedzUsuńTo czemu "prawdziwych" obywateli tego kraju wkurzają głupie reklamówki niemieckiej sieci ponoć nie dla idiotów? Czemu wkurzają się o polskie obozy koncentracyjne, skoro nie ulega wątpliwości, że znajdują się one na terenach które były, są i raczej będą polskie?
I co jest złego w tych drag queen z którymi fotografował się p. Kalisz? Bo ja nie łapię, ale może mam zbyt spaczony musk.
Poza tym mi akurat mniej przeszkadza Murzyn jako określenie takiego na przykład pana Obamy, niż zwrot "nie będę u niego robił za Murzyna".
I punkt mniej za brak umiejętności czytania tekstu ze zrozumieniem. Nie przejmuj się jednak, według dzisiejszej wyborczej tę umiejętność posiadło może 30% osób.
Zacznijmy od Kalisza. Skoro urządzacie dziwowisko to nie dziwcie się, że ludzie się dziwują. Jakby była demonstracja zwolenników życia to by się ludzie nie zlecieli.
OdpowiedzUsuńCo do Murzynów to cytuję wypowiedz (pisane z małej litery):
dokąd zmierza moja polska, jeśli staruszki muszą liczyć na murzynów?
Co do obozów to one nie były polskie tylko niemieckie. Administrowała owymi terenami Niemcy. Czy reklamy mają jakiś związek z tym? Nie mnie określać (chwilowo mi się nie chce).
Zapomniało mi się dodać, że co mówić o jakimś gremium dającym się wkręcać w jakieś plakaty skoro bożyszcze nowej kultury Kubusiątko Wojewódzki chlapie różności publicznie w radio. To jest taka kurna kultura. Neo-kultura.
OdpowiedzUsuń@Jima
OdpowiedzUsuńStwierdzenie, ze rasy istnieja nie czyni czlowieka rasista, podobnie jak stwierdzenie innych roznic wizualnych - roznimy sie, nie chce byc inaczej :) A jezyk generalnie funkcjonuje w kontekscie, wiec rzecza oczywista jest, ze uzywamy okreslenia "niebieskookie", jak z jakiegos powodu mowimy o osobach niebieskookich, nie?
(Smoku, spadaj z Afroamerykaninem - generalnie do tego trzeba chyba sie poczuwac do zwiazkow z Afryka i USA, ktore to warunki osoby innych kolorow w Polsce jednak spelniaja rzadziej niz czesciej, vide moja psiapsiolka, ktora wielokrotnie juz musiala tlumaczyc, ze jest Polka, z Polski.)
@Smok Eustachy
OdpowiedzUsuńCo do parady - to po to się robi parady, żeby się ludzie gapili. Inaczej by przemarsz był w katakumbach. Jak się wystawia taką ekipę:
.... to trudno się dziwić że ludzie się gapią.
Spójrz na fotkę z innej parady, zwanej procesją
http://files.sharenator.com/freedom_of_religion_Darth_Vader_Joins_a_Cult-s1024x681-13673.jpg Dopiero mały dodatek uzmysławia ludziom absurdalność tych obrządków i przebrań.
Zerknij też na inną procesję (fotoszopkowaną)
http://static1.blip.pl/user_generated/update_pictures/1312278.jpg
Dlaczego jedne parady, zwane procesjami, mogą być prowadzone przez facetów w sukienkach a drugie budzą oburzenie? Bo tamci paradowali wiele setek lat i ludzi to tego przyzwyczaili. Mam nadzieję, że z paradami równości pójdzie szybciej.
Dlatego, że trzeba myśleć historycznie żeby pojąć skalę problemu. Ci nigdy nie pajacowali czyli poważni byli. A po drugie to nie sukienki.
OdpowiedzUsuńI nie chodzi o to, że faceci, bo tak ubrane kobitki też kreują się na kretynki.
OdpowiedzUsuń@choyna
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że rasy nie istnieją. Problem nie jest w słowie "Żyd". Problem jest w słowie "żydzić", "cyganić", zwrotach typu "nie będę harować jak Murzyn". Z Murzynem samo mam problem. Ale ja generalnie staram się nie kategoryzować ludzi, tak jest prościej.
@smok
Hint: poczytaj sobie kto to jest drag queen i czym się zajmuje. I wytłumacz mi, biednej istocie z DPD co to znaczy kreować się na kretyna pci dowolnej.
To się tłumaczy tautologicznie: pajacować epatując kolektyw swoim debilnym zachowaniem. Chociaż ubiór też jest wystarczający.
OdpowiedzUsuńTrochę mi przeszkadza chaos nazewniczy w Waszych komentarzach. IMHO pisanie w kolokwializmach Murzyn zamiast murzyn wskazuje na ogólny problem z nazewnictwem... Podobnie jak Żyd/żyd... Czepiam się, ale słowa to (wbrew pozorom?) ważna broń. Fajne przykłady tu http://www.znak.org.pl/index.php?lang1=pl&page1=viewpoint&subpage1=viewpoint00&infopassid1=192&scrt1=sn i tu http://tygodnik.onet.pl/0,65,21238,zyd_izyd_nie_tylko_oortografii,artykul.html
OdpowiedzUsuńCo do tygodnika to popiera on coś w stylu rasizmu dyskryminując ateistów.
OdpowiedzUsuń@choyna
OdpowiedzUsuń"Stwierdzenie, ze rasy istnieją nie czyni człowieka rasista"
Niestety mnie masz rację, twierdzenie, ze rasy istnieją na pewno czyni z twierdzącego tak ignoranta, który nie zna najnowszych ustaleń antropologii fizycznej i biologii w tym genetyki. Taki ignorant jest najprawdopodobniej rasistą, pytanie tylko czy świadomym czy nieświadomym?
Proszę przeczytać ten link i nie błądzić więcej:
http://kosmos.icm.edu.pl/PDF/2010/251.pdf
@fronesis
OdpowiedzUsuńA, dzięki za przypomnienie. Antropologię miałom dawno temu i już zapomniałom jak to z tymi "rasami" było, wydawało mi się, że genetyka twierdzi, że rasy to ma Canis Familiaris a nie Homo Sapiens, ale już pozostańmy przy definicji potocznej.
Z resztą nadal wydaje mi się że "Rom" czy "Żyd" to raczej nie rasa btw.
Komentarz z lagiem jak stąd do Mare Tranquillitatis, bo możliwy do zostawienia dopiero po zmianie opcji komentowania: świetna notka. Z ciekawości popytam spokrewnionych pracowników hospicjum, czy słyszeli od wolontariuszy coś podobnego w kwestii praw dziecka i innych zagadnień (póki co, słyszę głównie narzekania, że starsi mają nieprzytomnie archaiczne podejście do administracji i działalności promocyjnej, a młodsi się nie wychylają, nawet jeśli słyszeli cokolwiek o tym całym fejsbuku).
OdpowiedzUsuń@gospodyni
OdpowiedzUsuń"Zwróćcie uwagę na ważny niuans: nie mówicie, że jest bucerski, nie mówicie, żeby mówiący spierdalał"
Widzę, że nie popierasz "tłuczenia buca" tak promowanego na pobliskich blogach. Masz rację, moim zdaniem "tłuczenie" to zabawa płytka i przeciwskuteczna.
Z drugiej strony nie popieram proponowanego przez Ciebie autobusowego apostolstwa. Zaprawdę pasażerowie często mają co innego do roboty niż wysłuchiwanie pyskówek z niego wynikających. Interwencję proponuję zostawić na poważniejsze przypadki.
Dyslektyg