Wiersz o aborcji ... (autor nieznany)
Mamusiu...
Coś się stało, Ja żyję,
Ja naprawdę żyję.
Dar życia otrzymałam,
o, braciszka z boku poznałam.
On też prawdziwie się raduje
i świata oczekuje.
Dzięki Ci Mamusiu!
Braciszku! Patrz, coś się stało,
jakieś światło się tu dostało,
jakieś narzędzie błyszczące...
Ała! Jakieś kłujące!
Braciszku co oni Ci robią?
Dlaczego dziurę w brzuszku Ci skrobią?
Mamusiu! Braciszka rozrywają!
Rączki mu wyrywają! Właśnie wykłuli mu oko
i serduszko rozdarli głęboko.
Jestem krwią braciszka zbryzgana.
Mamusiu moja kochana!
(...)
MAMUSIU!
Ten potwór paluszki mi obcina,
już jest kaleką Twoja dziecina!
Mamusiu! Co Ja takiego zrobiłam?
Ja tylko życiem się cieszyłam!
Mamusiu!
Ja jestem miłością Boga dla ciebie,
On naprawdę chce mieć nas w niebie?
Jego miłość nigdy się nie kończy,
nawet po śmierci się sączy.
Ratunku, Mamo!
On urwał mi już kolano!
Tatusiu! Ja będę Twoim Skarbeczkiem,
będę Twoim Aniołeczkiem, ale pomóż mi,
niech nie wyrywa mi drugiej rączki!
(...)
Mamusiu! Jakiś błyszczący nóż
gardło podrzyna mi już.
(...)
Mamusiu!
On teraz szczypcami oczy mi rozdusi.
Nie będę widziała Mojej Mamusi!
A Ty Mnie Mamusiu będziesz widziała.
Nie pozwól, żebym została zmasakrowana!
Spojrz do śmietnika, tam będę leżała!
Mamusiu!
Dlaczego życie Mi dałaś?
I tak okrutnie je odebrałaś?
Mamusiu patrz!
Twoją córunię w krematorium spalili,
a duszy Jej nie zabili.
Ja w Twoim umyśle będę żyła,
będę po nocach Ci się śniła!
I będę po nocach do Ciebie wołała.
Ja - Twoja córunia mała.
Mamusiu!
Dlaczego zatykasz uszy?
Przecież nikt Cię nie ogłuszy.
To przecież Ja, Twój Skarbek Kochany,
ten, co miał brzuszek rozerwany.
Mamusiu! Pamiętasz jak się bałam?
Jak o pomoc do Ciebie wołałam?
A pamiętasz Mamusiu oczy tego lekarza?
Co śmiercią dzieci obdarza?
Kto mu dał prawo, by zabił Twoją dziecinę?
Twoją niewinną kruszynę, Mamo...
czy ta powolnej śmierci porcja
nazywa się aborcja?
(...)
Mam nadzieję, że Wasze kolana trzymają się mocno i nikt Wam nie wyrwał rączki ani oczka. Powyższy poemat, jak donosi Google, ma 8980 rekordów w polskiej sieci, w tym niektóre z nich traktują go jako dowód na bogate życie wewnętrzne płodu (tak, niestety jestem śmiertelnie poważna, podobnie jak dowodzące powyższej racji forumowiczki forum grzenda.pl, które jest tak w ogóle forum antykoncepcyjnym i kiedyś dość mocno skręcało feministycznie. Zaskoczeni? Ach, to dopiero początek niespodzianek).
Poza tym, że kiszeczki są, jak się okazuje, nasze wspólne, to okazuje się także, iż nie powinniśmy nikogo wprowadzać w ich życie wewnętrzne. Złamanie tej zasady przez Czubaszek Marię wywołało absmak społeczny u anonimowych milionów i jednej nieanonimowej Kolendy Zalewskiej.
W odróżnieniu od intymności aborcji dotyczącej prywatnego brzucha (będącego jednocześnie naszą wspólną własnością) umieranie, jako czynność nieintymna może być transmitowane we wszystkich telewizjach świata, podobnie jak wystawanie nad umierającym człowiekiem i donoszenie ze łzami w oczach, że "jeszcze żyje". Nikt nie twierdzi, że może to kogokolwiek zachęcić do śmierci. Tej tezy bronił osobistym świadectwem na przykład redaktor Pałasiński w swych niezapomnianych relacjach z placu św. Piotra. Naród razem z nim płakał asystując przez szklane okno odejściu Wielkiego Człowieka.
Co myślał w tym czasie Wielki Człowiek niestety nie wiadomo, może pogodził się do tego czasu ze świadomością, że jego prywatność musi ustąpić w obliczu wielkiej światowej miłości.
No ale wróćmy do brzuchów.
Jest tak, że brzuch jest wspólny, jeśli jednak przetnie się w nim jajowody, na przykład w trakcie cesarskiego cięcia, na przykład podczas porodu dziewiątego dziecka, na przykład będąc matką, której odebrano prawa rodzicielskie wobec trójki najstarszych dzieci, to jest to wtedy brzuch skarżący bezprawie. Co więcej jest to brzuch sukcesu (orzeczenie sądu z 2011 roku w sprawie pozostawienia dzieci pod opieką Wioletty Szwak, orzeczenie w sprawie sterylizacji jeszcze nie zostało wydane).
No i dobrze, sterylizacja bez woli i wiedzy kobiety jest grandą, gdyż nie wolno nikomu decydować o ciele będącym własnością kobiety. Kiszeczki są osobiste.
Z drugiej strony sterylizacja za zgodą i wolą kobiety jest w Polsce nielegalna, podobnie jak wazektomia, gdyż nie wolno nikomu decydować o ciele będącym własnością społeczną. Kiszeczki są wspólne.
Nic z tego nie rozumiecie? Słusznie, to był dopiero pierwszy zerk w Otchłań.
W ubiegłym tygodniu, dokładnie 17 lutego, Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało rozporządzenie zmieniające rozporządzenie w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego.
Niespecjalnie wiadomo, co to rozporządzenie zmienia (wymiar godzin pozostaje taki sam, podręczniki stare, zmieniło się jedynie to, że WDŻ nie będzie organizowane z puli tzw. godzin dyrekcyjnych) jednak interesujący jest wykaz organizacji i stowarzyszeń, które konsultowały społecznie te zmiany.
Pod rozporządzeniem widnieje spis 24 organizacji, z których moją szczególną uwagę zwracają następujące instytucje:
1. Chrześcijański Związek Zawodowy "Solidarność im. Księdza Jerzego Popiełuszki"
2. Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski
3. Polska Rada Ekumeniczna
4. Rada Szkół Katolickich
i, uwaga, zaskoczenie:
5. Polska Izba Książki
W porządku, drogi doktorze Watsonie, zapewne dręczy Cię wewnętrzna ciekawość, jaki był klucz doboru konsultantów społecznych? Chrześcijański Związek Zawodowy jest organizacją znaną głównie z protestów przeciwko wyprzedaży spółek Państwa kapitałowi zagranicznemu. Również Polska Izba Książki, jak wiadomo, zajmuje się młodzieżą, a zwłaszcza jej edukacją seksualną.
Z kolei Grupa Edukatorów Seksualnych "Ponton", Stowarzyszenie "W stronę dziewcząt", Fundacja Promocji Zdrowia Seksualnego, Polskie Stowarzyszenie Seksuologiczne i Towarzystwo Rozwoju Rodziny nie mają nic, ale to nic wspólnego z edukacją seksualną, więc nie zostały zaproszone do konsultacji.
W tym świetle z radością przyjmujemy informację MEN, iż "żaden podmiot uczestniczący w konsultacjach nie zgłosił uwag do projektu rozporządzenia".
Ok, jedziemy naszą kolejką przez Otchłań dalej i zatrzymujemy się na stacji "prezerwatywa na marchewce", zdjęcie poglądowe:
Wstrząsające, prawda? Rodzice uczniów z gdańskiego gimnazjum też tak sądzą:
Do dyrektora gimnazjum nr 7 w Gdańsku zadzwonił oburzony ojciec, który stwierdził, że nie życzy sobie, by jego dziecko narażać na widok prezerwatywy nałożonej na marchewkę. Dlatego dyrektor postanowił odwołać zajęcia wychowania do życia w rodzinie. Lekcje w tej szkole od trzech lat prowadzą studenci pielęgniarstwa.
Marchewka nie jest wprawdzie częścią brzucha, pośladki także nią nie są, ale, jak się okazuje, podobnie jak śledziona i macica mogą być wspólnym dobrem.
Planowałam poświęcić osobną notkę książce "Wychowanie dzieci w zgodzie z pismem świętym" niejakiego Richarda Fugate, ale zorientowałam się, że to wdzięczne zadanie już wykonali za mnie inni doprowadzając do małej medialnej burzy. Nie wszyscy jednak uważają, że lańsko na dupsko to kontrowersyjna metoda wychowawcza, nie uważa tak na przykład ksiądz Dariusz Kowalczyk SJ, fotka poglądowa:
Ksiądz Kowalczyk daje odważne świadectwo na łamach portalu Frondy, gdzie deklaruje "miło wspominam klapsy".
Oddajmy głos księdzu Kowalczykowi:
Przypominam sobie klapsy, które spadły na moją pupę, kiedy byłem niesforny. Uważam, że były one pomocne w moim wychowaniu.(..) A klaps był jasnym sygnałem, że coś muszę zmienić. Tak więc dziś miło wspominam klapsy.
Dalej ksiądz Kowalczyk się zasmuca:
To smutne, że żyjemy w kraju, w którym wydawca, który wydał książki mówiące pozytywnie o możliwości stosowania kar cielesnych w wychowaniu dzieci, czuje się zmuszony do wycofania ich z obiegu z obawy – jak rozumiem – że różni „obrońcy” dzieci pobiegną do sądu, by oskarżyć wydawnictwo o propagowanie przemocy i łamanie tym samym prawa. (...)
A potem dzieli się głęboką refleksją nawiązującą również do ulubionego (zaraz po gejach, inwazji żydowsko masońskiej, in vitro i prześladowaniach Kościoła Rzymskokatolickiego) tematu Frondystów:
Nie zamierzam nikogo przekonywać, że klapsy są niezbędne w wychowaniu. Rozumiem, że można wychowywać także bez żadnych kar cielesnych. Ale – z drugiej strony – sprzeciwiam się ideologom i urzędnikom, którzy opowiadają głupoty o tym, jak wielką krzywdą dla dziecka jest klaps. Krzywda to jest wtedy, kiedy ci sami ideolodzy propagują wczesne współżycie seksualne wśród młodzieży i temu podobne.
Księdzu Kowalczykowi gratulujemy pogodnego dzieciństwa i życzymy jak najmniej gorszących prezerwatyw na marchewkach oraz wymarcia Marii Czubaszek, która nie przeżywa postaborcyjnej traumy.
Na marginesie zaś dodajmy, że według badań socjologicznych 30% dzieci zna co najmniej jedną osobę, która doznała urazu z powodu pobicia w rodzinie lub jest często z błahych powodów karana fizycznie przez rodziców, a retrospektywne relacje osób dorosłych, wskazują, iż doświadczenia wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie były udziałem blisko 40% kobiet i 29% mężczyzn. W przypadku 10,5% kobiet i 3% mężczyzn doświadczeniem tym był gwałt lub usiłowanie gwałtu.
Teraz czas na anegdotę w ramach porcji rozrywki na dziś.
We wrześniu na oddział jednego ze stołecznych szpitali ginekologiczno położniczych zgłasza się pacjentka w zaawansowanej ciąży. Jest chora na stwardnienie rozsiane, ma postępujące upośledzenie poznawcze, jest to jej trzecia ciąża, dwójka poprzednich dzieci trafiła do ośrodków adopcyjnych. Trzecie również tam trafia. Pacjentka nie jest w stanie udzielić informacji o przebiegu ciąży.
Jedna z lekarek czuje się poruszona tą sytuacją, podejmuje w gronie lekarskim temat sterylizacji. Oczywiście nie ma o niej mowy- jak już ustaliliśmy decydowanie o płodności kobiety poza jej wiedzą i zgodą jest naganne. Wprawdzie nie wiadomo, co należy uczynić w przypadku niezdolności intelektualnej pacjenta do podjęcia decyzji o sterylizacji, jednak w zasadzie niczego to nie zmienia, bo pacjent tak czy inaczej nie ma mocy decyzyjnej w świetle polskiego prawa dotyczącego sytuacji klinicznego ubezpłodnienia.
Może więc wkładka wewnątrzmaciczna? zastanawia się młoda lekarka. Każda kolejna ciąża naraża zdrowie pacjentki i pogłębia rozwój choroby, rodzą się dzieci w złej kondycji ogólnej, pacjentka nie jest w stanie decydować o antykoncepcji...
Jednak wkładka wewnątrzmaciczna nie jest refundowana, a wśród lekarzy brak chętnych na społeczną zrzutkę. Nawet gdyby znaleźli się chętni to przecież brak procedury w takim przypadku: czy założenie wkładki wewnątrzmacicznej pacjentce, która nie ogarnia poznawczo swojej sytuacji, nie deklaruje stawiania się na kontrole lekarskie, nie jest w stanie zrozumieć treści przedłożonej jej zgody, byłoby etyczne?
Lekarka żegna się więc z pacjentką w połogu. Do następnego razu.
Tym samym nasz pociąg dojeżdża do kolorowej stacji końcowej "Kochajmy się!", rozlegają się dźwięki poloneza, a niewinna Zosia stąpa z Panem Tadeuszem pod ramię. Jankiel gra na cymbałach i jest zasymilowanym polskim Żydem, nikt go nie prześladuje, a lud polskich wsi przygląda się temu życzliwie, zjednoczony z przyrodą i Bogiem.
Mit Polski kochającej życie nienarodzone, dzieci oraz młodzież po raz kolejny został ocalony. Nam również jest wesoło na sercach (bo może nie?! Lewactwo mordy w kubeł!).
Zobaczmy teraz, co się dzieje w krainach, w których pogańskie ludy egzystują bez kagańca oświaty Polskiej Konferencji Episkopatu i nie mają ani jednego, nawet najmniejszego Chrześcijańskiego Związku Zawodowego "Solidarność im. Księdza Jerzego Popiełuszki", który powstrzymałby je na drodze ku zatracie:
Fragment broszury "Telling and talking" wydanej przez Donor Conception Network z Wielkiej Brytanii:
Ponieważ zajęcia z wychowania seksualnego odbywają się zazwyczaj w ostatnich klasach szkoły podstawowej, warto aby rodzice dowiedzieli się co dokładnie obejmuje program nauczania w tym zakresie. Jeżeli poczęcia dzięki dawstwu nie wskazano jako jednego z wielu sposobów na stworzenie rodziny warto być może spotkać się z nauczycielem i poprosić go o uzupełnienie programu nauczania o ten temat, aby w ten sposób uczynić sytuację dzieci poczętych w ten sposób bardziej „normalną”. Członkowie DCN wspominają, że w większości przypadków nauczyciele są chętni i gotowi do udzielenia dzieciom tego typu pomocy.(...)
Jeden z rodziców związanych z DCN napisał:
„Kiedy Sarah miała 10 lat postanowiłem porozmawiać z jej nauczycielką. Chciałem zyskać pewność, że na lekcjach wychowania seksualnego będą omawiane wszystkie formy sztucznego zapłodnienia, tak aby córka poczuła, że szkolna dyskusja dotyczy również jej. Wspomniałem też, że w dzisiejszych czasach w każdej grupie wiekowej mogą być dzieci poczęte w taki sposób… lub dzieci adoptowane, itp. które też nie powinny czuć się gorzej z tego powodu. Nauczycielka okazała duże zrozumienie."
Pewien syn samotnej matki uznał, że jego kolegom z klasy przydałaby się edukacja w dziedzinie poczęcia dzięki dawstwu.
W 2001 r. Sandra, samotna matka trojga dzieci opowiedziała w jaki sposób jej wówczas jedenastoletni syn przygotował w ramach pracy domowej trzyminutowe wystąpienie poświęcone inseminacji nasieniem dawcy. „Opisał proces zapłodnienia i mówił o niepłodnych parach lub samotnych kobietach korzystających z nasienia dawcy aby zostać rodzicami… Poruszył też kwestię etyki i praw człowieka w kontekście poczęcia nowego życia, opowiedział jak należy postępować z zamrożonymi zarodkami. Na koniec dodał że on i inne dzieci poczęte z gamet dawców powinny mieć dostęp do informacji na temat swoich dawców.
Koledzy z klasy zareagowali pozytywnie – w głosowaniu klasowym wystąpienie chłopca zostało uznane za najlepsze i otrzymał on celującą ocenę od nauczyciela.”
broszura "Telling and talking, 8-11", Donor Conception Network, 2009.
Zaraz, zaraz, ale jakie, kurwa, "dawstwo gamet"?! No jakie? My w katolickiej Polszy mówimy NIE kondomom na marchewce, a niepłodność leczymy modlitwą i naprotechnologią!
W naszej Bożej ojczyźnie, w której lada moment intronizujemy Chrystusa na Króla Polski, nie uczymy dzieci na lekcjach Wychowania do Życia w Rodzinie, że istnieje coś takiego jak antykoncepcja i aborcja, a tym bardziej niepłodność. A już na pewno nie uczymy dzieci tego, że leczy się ją metodami rozrodu wspomaganego medycznie. To mogłoby odebrać jej niewinność i pchnąć ku relatywizmowi moralnemu.
Nasza polska młodzież, która miała nieszczęście przyjść na świat w związkach pozamałżeńskich, dzięki inseminacji, in vitro lub dzięki dawstwu, zna swoje miejsce w szeregu i nie uznaje swojego statusu za równy statusowi
n o r m a l n e g o dziecka. Pewne zasady obowiązują, jeśli naród ma się nie stoczyć. W imię wyższego dobra i przykrywania spłachetkiem sztandaru narodowych rynsztoków.
Na stacji końcowej widzimy także poważne afisze z wydrukiem ustępów z Konwencji Praw Dziecka:
Art. 24.
1. Państwa-Strony uznają prawo dziecka do najwyższego poziomu zdrowia i udogodnień w zakresie leczenia chorób oraz rehabilitacji zdrowotnej. Państwa-Strony będą dążyły do zapewnienia, aby żadne dziecko nie było pozbawione prawa dostępu do tego rodzaju opieki zdrowotnej.
2. Państwa-Strony będą dążyły do pełnej realizacji tego prawa, a w szczególności podejmą niezbędne kroki w celu:
f) rozwoju profilaktycznej opieki zdrowotnej, poradnictwa dla rodziców oraz wychowania i usług w zakresie planowania rodziny.
załącznik:
W odniesieniu do artykułu 24 ustęp 2 litera f) konwencji Rzeczpospolita Polska uważa, że poradnictwo dla rodziców oraz wychowanie w zakresie planowania rodziny powinno pozostawać w zgodzie z zasadami moralności.
To, zdaje się, wyjaśnia nieco dobór konsultantów społecznych wybranych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, prawda?
Magistrala Prawdy ma już obsadzone wszystkie stacje naszej kolejki.
Kiedy na przyszłe stacje kolejowe zajeżdżały kolejne ekipy budowlane, słyszeliśmy o problemach zastępczych i odwracaniu uwagi społeczeństwa od Problemów Naprawdę Ważnych- bezrobocia, importu gazu i polityki międzynarodowej.
Kwestia prezerwatywy na marchewce po prostu nigdy nie była istotna, ot durne szutki niepoważnych pajaców, a kiedy usiłowaliśmy mówić o różnicach ekonomicznych między emerytką i emerytem, poseł Cymański rozwodził się nad wypieszczeniem, wykarmieniem i wychowywaniem przy piersi matczynej.
Mokre chusteczki i rzewne ślozy lały się wtedy z ócz wzruszonego ludu, bo nie trza szargać świętości, a pierś Matki Polki jest naszą świętością, podobnie jak jej macica.
Dlatego Matka Polka dostała becikowe zamiast refundowanej spirali, a dobry wujek Kotula zabiera dzieci ze szkół podstawowych na Marsz W Obronie Życia odbywający się w ramach godzin szkolnych:
ale spokojnie, nie traćmy wiary, szkoła to tylko część życia, wracamy do domu idziemy naszą lewacką rodziną na miasto, kawa i ciastko na Złotej 6 w Warszawie:
ktoś chętny, aby dołączyć się do modlitwy przed kliniką Invicta? Macie jeszcze ponad 30 dni Wielkiego Postu, zdążycie zanieść swoją intencję.
Jednak nie ulegajmy defetyzmowi, nasza Konstytucja mówi wyraźnie, ze Polska jest krajem neutralnym światopoglądowo, czy tak?
I widzicie, dziatki Wy moje, mimo Biedronia w Sejmie, nowej odsłony Przekroju i kwitnącej Krytyki Politycznej, tak jakoś dziwnie się składa, że gdzie się nie odwrócić tam z każdej strony dupa.
Oczywiście uświęcona prawem wspólnoty dupa, prawo wolności osobistej dupy od dawna jest zniesione.
Jest więc luty 2012, za chwilę ulicami różnych miast Polski pójdą Manify pod hasłem "odcinamy pępowinę od Kościoła", jest to zatem dobry moment, aby zadać sobie pytanie, jak i w którym miejscu zadecydowało się to, że choć co roku w Polsce wykonuje się ponad trzydzieści tysięcy zabiegów rozrodu wspomaganego medycznie, to na lekcjach Wychowania do Życia w Rodzinie nie wolno o tym mówić, aby nie gorszyć?
Jak to się stało, że choć jawność adopcji jest od dwudziestu lat praktyką ośrodków opiekuńczo adopcyjnych, polskie poprawki do Konwencji nadal nie są wycofane i prawo wciąż stawia własność rodzica ponad prawem człowieka, jakim jest dziecko?
Jak to się dzieje, że co roku w Polsce wykonuje się od 80 do 200 tysięcy aborcji, a tym, co szokuje polskich rodziców jest prezerwatywa na marchewce?
I dlaczego połowa Sosnowca idzie na podmiejskie gruzowisko palić znicze, z niemowlętami w ramionach przy trzaskającym mrozie, z poezją o wyrywanych rączkach i obcinanych paluszkach w garści, a jednak to Maria Czubaszek okazuje się być ropiejącym wrzodem na zdrowej tkance narodu?
Niezależnie od tego, co sądzicie na temat własności swoich osobistych kiszeczek, ten przetarg już został rozstrzygnięty.
Ale jest nadzieja, Siostry i Bracia, ja Wam powiem, co może nas uratować w tej trudnej dla ojczyzny chwili: wywieźmy Czubaszek na kupie gnoju z rodzinnego gumna, a do Polski znów powróci prawo i sprawiedliwość.
http://www.rp.pl/artykul/17,767552.html
www.men.gov.pl/images/stories/rozp_edseks.pdf
www.grzenda.pl/antykoncepcja/phpBB2/viewtopic.php?t=6400"
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ks._kowalczyk_sj:_milo_wspominam_klapsy_ks._kowalczyk_sj:_milo_wspominam_klapsy__19385
http://wyborcza.pl/1,90914,11140544,Nonszalancja_Marii_Czubaszek.html
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120224&typ=wi&id=wi03.txt
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1019379,title,Prezerwatywa-na-marchewce-oburzyla-rodzicow,wid,14285277,wiadomosc.html?ticaid=1dff0
Dzieci jako ofiary krzywdzenia, Raport z badań FDN, ISNS UW, Warszawa 1998
Jaka jesteś rodzino?, Komunikat z badań. CBOS. Warszawa 1994
Pacewicz A. O nadużyciach seksualnych wobec dzieci. Instytut Psychologii Zdrowia i Trzeźwości. Warszawa 1993.
Ksiądz masochista który miło wspomina klapsy też mnie rozczulił, mało kto tak odważnie przyznaje się do swoich kinky fantasies.
OdpowiedzUsuńCo do reszty nie wypowiem się, bo nie chcę bluzgać w komciach.
Akurat BDSM to całkiem nieźle trzyma się z chrześcijaństwem. te wszystkie stacje, tobiczowanie, krzyżowanie. Heck, spory kawałek katolickiej hagiografii spokojnie nadawałby się do porno albumu z Sado-maso. Jeżeli dodamy do tego obsesję chrześcijan na punkcie bycia prześladowanymi, to otrzymamy dosyć wyraźny obraz tej religii.
UsuńPozdrawiam,
Baribal
Prosiłobym wszakże o nie rzucanie podejrzeń na BDSM łącząc tę niewinną rozrywkę z chrześcijaństwem. Żywoty świętych z resztą bardziej niż na film SM nadają się na gorno typu "Piła"...
UsuńAle wiesz co, a., ja bym wolała, żeby Twoje notki były krótsze (a częściej :-P). Bo tu to w sumie po każdym akapicie trzeba przez dłuższą chwilę oddech łapać, a za chwilę się robi jeszcze lepiej -- mój organizm za stary jest na takie dawki wrażeń. Japier...
OdpowiedzUsuń(A jak kiedyś powiedziałam kolegom w biurze, że w Pl obrońcy życia chcą wprowadzenia kary śmierci, to mi kazali przestać brać narkotyki. Mnie! A ja tylko gazety cytowałam...)
Btw. dołożyłam starań, aby zgodnie z życzeniem jednego z komcionautów umożliwić przeglądanie bloga na komórce. Nie wiem, czy się to udało, ale zrobiłam wszystko, co w mojej mocy i postępując w zgodzie z instrukcją z PC World, na więcej mnie nie stać.
OdpowiedzUsuńNotki raczej nie będą częstsze, a z całą pewnością nie będą krótsze- przy każdej notce bardzo się staram wykreślać, ale nigdy mi nie wychodzi. Człowiek jest ułomny.
W mojej komórce wygląda ładnie :) pan Paweł powinien być usatysfakcjonowany.
OdpowiedzUsuńGazeta Polska promuje napro: http://vod.gazetapolska.pl/1251-olimpia-jablonska-naprotechnologia-vitro-przystanek-woodstok
OdpowiedzUsuńHorror!
Ja tylko chciałem powiedzieć, że niedawno dopiero tu trafiłem i żałuję bardzo, przeczytawszy blogaska od deski do deski w jeden wieczór. Notki są długaśne, ciężkie do przebrnięcia z uwagi na bezustanne obcowanie z Otchłanią i wywołują u mnie głównie przemyślenia z kategorii "acotozasłownictwo" a mianowicie "okurwajapierdolęwjakiejjaciemniejdupiemieszkałem!!!". Nie żebym tego nie wiedział, ale w takim natężeniu i sformułowaniu jakoś bardziej miażdży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dalszej owocnej pisaniny.
IMHO notki mają taką długość jak trzeba. Nie miałbym jednak nic przeciw temu by pojawiały się częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, popieram kolegę powyżej, to bardzo rozsądny kompromis - zgadzamy się na notki długie, a w zamian częstsze ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, niedługo odwiedzam invitce, może akurat wpadnę na rozmodlone towarzystwo i dostanę fajne artefakty: krzyżyki, obrazki, klątwę...
OdpowiedzUsuńDziękuję za wypunktowanie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem i w połowie skończyły mi się bluzgi.
@gorno typu "Piła"
OdpowiedzUsuńŚwięta Agata biegająca z odciętymi piersiami wokół miasta anyone?
Kiła i mogiła
OdpowiedzUsuńREWELACJA
OdpowiedzUsuń