wtorek, 9 kwietnia 2013

O Heniu kłamczuszku i faryzeuszach

Spotkałam kiedyś człowieka, który powiedział mi, że w katolicyzmie chodzi z grubsza o to, że był kiedyś Jezus i on wszystkich kochał tak bardzo, że oddał swoje życie, aby odkupić grzechy ludzkości. Zadaniem wspólnoty katolickiej natomiast jest sprawić, aby ta prawda nigdy nie została zapomniana.
Przeglądam dokument Konferencji Episkopatu Polski zatytułowany "O wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek" i wiecie, nie widzę nic o miłości zwyciężającej śmierć i nienawiść.

Ale jest sporo o seksie.
I o aborcji
Oraz o in vitro.

Zaskakująco tym razem nie ma nic o homoseksualistach. Pewnie zostali na deser, bo KEP zapowiada kolejne dokumenty bioetyczne.
Ogólnie jednak chodzi o to, aby zajmować się tym, co ludzie trzymają w spodniach i spódnicach. Kiedyś myślałam, że to wulgarne uproszczenie. Teraz myślę, że prawda po prostu jest wulgarna.

W dokumencie są dwa duże kłamstwa i dziesiątki małych. Zastanawiające, że człowiek przyzwoity - a za takiego się uważam - zaczyna w pewnym momencie relatywizować kłamstwa. Jest ich tak wiele, że trzeba ustalić jakąś hierarchię. Być może sama ta relatywizacja jest pierwszym krokiem ku nieprzyzwoitości, powolnemu psuciu się debaty publicznej. Nie wiem. Nie miałam w sobie nigdy tyle bezczelności i tupetu, aby po prostu brnąć w ideologiczną hucpę twierdząc, że cel mnie uświęci.
Tak więc kłamstwo pierwsze:


Po to, aby zwiększyć szansę powodzenia zabiegu, do organizmu matki przenosi się kilka embrionów. Po pewnym czasie sprawdza się ich rozwój i pozostawia przeważnie jeden z nich- ten najlepiej oceniany. Pozostałe zostają przeznaczone do selektywnej aborcji, w celu ograniczenia ryzyka związanego z ciążą mnogą.


Oto wyciągi z raportów EIM Polska 2008 - 2009 - 2010 pokazujące skalę aborcji selektywnych po procedurze in vitro. Raporty były zbierane również w latach wcześniejszych, jednak wersje elektroniczne są dostępne dopiero od 2008 roku:




Dla 2008 roku



Number of occurences
Severe Hyperstimulation Syndrome (grade 3 + )
68
Complication to oocyte retrieval:
All
18
Bleeding
17
Infection
1
Maternal death
0
Number of foetal reductions
0

Ilość cykli zapłodnienia pozaustrojowego zaraportowanych w roku 2008 do PTG : 7297 cykli



Dla 2009 roku


Number of occurences
Severe Hyperstimulation Syndrome (grade 3 + )
54
Complication to oocyte retrieval:
All
59
Bleeding
54
Infection
5
Maternal death
0
Number of foetal reductions
0

Ilość cykli zapłodnienia pozaustrojowego zaraportowanych w roku 2009 do PTG: 8377 cykli

Dla 2010 roku



Number of occurences
Severe Hyperstimulation Syndrome (grade 3 + )
56
Complication to oocyte retrieval:
All
33
Bleeding
29
Infection
4
Maternal death
0
Number of foetal reductions
0

Ilość cykli zapłodnienia pozaustrojowego zaraportowanych w roku 2010 do PTG: 9460 cykli

Kłamstwo drugie:

Kościół stoi po stronie człowieka

ale jednocześnie dokument nazywa mojego syna "produktem" (pkt 3. Prawda o ludzkiej seksualności i odpowiedzialności za dziecko, str. 6-7.), a ludziom niepłodnym zaleca:

w sytuacji, gdy małżonkowie są niezdolni do przekazania życia (w wymiarze fizycznym) cel małżeństwa może wypełnić się w wymiarze duchowym i jednocześnie praktycznym. Chodzi mianowicie o poświęcenie się niepłodnych par na rzecz innych lub wielkoduszne przyjęcie do rodziny jednego z ogromnej liczby dzieci oczekujących na adopcję. (pkt 3. Prawda o ludzkiej seksualności i odpowiedzialności za dziecko, str. 8.)


Piszą to ludzie, którzy odmieniają podmiotowość człowieka przez wszystkie przypadki, co nie przeszkadza im postrzegać dziecka adoptowanego  przez pryzmat wielkoduszności intencji przyszłych rodziców lub ich poświęcenia.
To nie jest ani zabawne, ani przerażające. Nie wiem sama jakie to jest. To jest takie, jak uczucie, które zalało mnie falą, kiedy słuchałam słów arcybiskupa Hosera mówiącego z autentyczną troską o przeznaczaniu olbrzymich kwot budżetowych na nieskuteczne, niebezpieczne i nieetyczne leczenie podczas gdy ludzie faktycznie cierpiący umierają bez pomocy.
Nadmieńmy, iż abp Hoser należy do instytucji, która w 2010 roku obciążyła budżet Państwa kwotą miliarda stu sześćdziesięciu dwóch milionów złotych wypłaconych na pensje dla katechetów i katechetek. I robi to rokrocznie. Bo sam polski Episkopat nie ma nawet na tyle przyzwoitości, aby płacić za własny apostolat. 
Jak śmiecie mówić mi, że leczenie mojej choroby jest obciążeniem dla budżetu?

Kilka dni temu profesor Obirek udzielił wywiadu, który - moim skromnym zdaniem - należy przeczytać z uwagą, a potem jeszcze raz. Cytując:

Święcenie kobiet, zmiany w etyce seksualnej… jeśli się od tego odejmie odium walki z chrześcijaństwem i zobaczy się w tym normalne procesy emancypacyjne, których samo chrześcijaństwo było kiedyś sojusznikiem, wówczas inaczej będziemy o tym dyskutować. Dlaczego inne kościoły chrześcijańskie, mimo że też mają wielosetletnią tradycję kapłaństwa mężczyzn, zmieniły się pod wpływem emancypacji? Dlaczego Kościół katolicki nie mógłby przejść tej drogi? Ale dopóki jesteśmy w średniowieczu społecznie, dopóki tkwimy w feudalnych rozwarstwieniach i zależy nam tylko na tym, żeby być na górze, żeby panować, to nie ma możliwości na przyjęcie języka debaty, a nie nienawiści, wobec tego zewnętrznego, zagrażającego nam ponoć świata. Negocjacji, dialogu społecznego, zamiast wyzwisk. Jeśli choćby uda się Franciszkowi zmienić język, którym Kościół rozmawia z nowoczesnością, to byłaby już wielka zmiana po poprzednich pontyfikatach.


I właśnie dlatego dowiedziałam się dziś z ust biskupa Wojciecha Polaka, Sekretarza Generalnego KEP, iż niniejszy dokument stanowi... odczytanie znaków czasu!

Znaków czasu!

Dzieci będące produktami, bo poczęły się na szkle.
Ojcowie, o których miłości Episkopat ma do powiedzenia tyle, że dokonali samogwałtu, aby ojcami zostać.
Kobiety noszące uszkodzone płody, które winny donosić ciążę i towarzyszyć dziecku w umieraniu, inaczej bowiem zaprzeczą jego podmiotowości.
Brzuchy tych kobiet będące inkubatorami chroniącymi podmiotowość płodu za cenę uprzedmiotowienia kobiety
I mentalność antykoncepcyjna, która jest potępiona, ponieważ choć "otwartość na życie może się wprawdzie łączyć z krzyżem, wiązać z wyrzeczeniami osobistymi i finansowymi", to jednak macica, prącie i ich szlachetne połączenie owocujące porodem stanowią wrota do zbawienia. To jest właśnie wulgarność prawdy.

A jedyny znak czasu, który się tu objawia to to, że jakkolwiek pedofilia jest problemem dla polskiego Kościoła zbyt błahym, to zajęcie się masturbacją niepłodnych ojców jest problemem wystarczająco ważkim.

Cóż, Jezus żył krócej niż faryzeusze. Wierzył w inne znaki czasu.


21 komentarzy:

  1. Doskonała notka.
    Niestety, to, że Episkopat łże w rozpaczliwej próbie wyedytowania rzeczywistości tak, by pasowała do z góry (eufemistycznie mówiąc) powziętych założeń teoretyczno-teologicznych, jest prawdą nie od dziś. Ale pięknie i dobrze jest przyłapać ich za rączki i przyszpilić.
    Lecę propagować.
    (Bez większej niestety nadziei, że zmieni to cokolwiek w posłusznej reakcji klasy politycznej. Pół parlamentu gruchnie na kolana i guziki w pospiesznym akcie pokuty, przepraszam, dostosowania prawa do wymagań biskupów)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz o "leczeniu choroby". W jaki sposób in vitro wyleczyło Cię z niepłodności? Nie jesteś już niepłodny?

    Co do samego in vitro - poczytaj sobie co pisze nie ksiądz czy biskup, ale jeden z twórców in vitro: http://gosc.pl/doc/788954.Ateista-przeciw-in-vitro

    albo profesor genetyk: http://dlazycia.info/index.php?option=com_content&view=article&id=1643%3Anaraamy-ycie-caej-populacji-prof-stanisaw-cebrat-genetyk--rozmawiaa-ewelina-pietryga&catid=11%3Aprolifeinternetkategoria&Itemid=7

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idąc dalej twoim tokiem rozumowania - żadna protetyka nie jest leczeniem ponieważ pacjentowi nie odrósł jakiś fragment organizmu.

      Co do wspomnianego profesora genetyka - o rzetelności jego prac można poczytać np. tu: http://www.portalwiedzy.pan.pl/images/stories/pliki/publikacje/nauka/2009/04/N409-8-Dolinska.pdf

      Usuń
  3. Mówisz o "leczeniu choroby". W jaki sposób in vitro wyleczyło Cię z niepłodności? Nie jesteś już niepłodny?

    Autorka (co średni rozgarnięty człowiek może rozpoznać po końcówkach gramatycznych) jest kobietą.

    Wiesz, że noszenie okularów nie wyleczyło mnie z wady wzroku?
    Masz świadomość, że insulina która biorą chorzy nie regeneruje im wysp Langerhansa trzustki?

    Oczywiście możesz poczekać na medycynę, która regeneruje zniszczone narządy, potrafi przeprogramować twój poziom insuliny lub ciśnienia krwi bez codziennej dawki leku. Na razie takie rzeczy to tylko w SF, więc TAK noszenie okularów, insulina czy in vitro to LECZENIE, bo czegoś nie można było a teraz można.

    Pozostałe twoje linki, to tak zwany "dowód z autorytetu" Ot starszemu panu się odmieniło i zmienił zdanie, ale jego zmiana zdania ma podobną wartość jak zmiana żony czy samochodu. Żeby miała wartość naukową to musi opublikować badania i statystyki, w porządnym piśmie w peer review itd. A na razie jest to warte tyle co witamina C na przeziębienie - Noblista poleca więc musi być dobre.
    RobertP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że autosugestia ma potężną moc, to już udowodniono wielokrotnie, a odkąd przeczytałam o Paulingu, zaczęłam mieć wrażenie, że w sytuacji obniżonej odporności witamina C działa. Może działa na zasadzie placebo, może tylko mi się wydaje, że działa, ale who cares, darowanemu koniowi i tak dalej. W końcu nie jest tak, że witaminą C można się jakoś szczególnie skrzywdzić.

      A notka jak zwykle doskonała, choć nietypowo lakoniczna. Chyba się powtarzam, autorka mogłaby choć raz napisać coś, z czym się nie zgadzam, tak dla draki.

      Usuń
  4. Dzisiaj słyszałem w radiu komentarz jakiego xiendza (nie umiem wyguglać), mówiącego że bezpłodności nie próbuje się leczyć, tylko od razu proponuje się in vitro.

    Mam wrażenie, że xiondz nieco rozmija się z faktami, czy tak?

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Jedi Grzyb

    Ale Ty czytałeś w ogóle Testarta i, chociażby, "komórkę przejrzystą", czy zgodnie ze złotym standardem Gościa Niedzielnego posługujesz się dewizą "nie znam się, to się wypowiem"?
    Testart nie jest przeciwnikiem zapłodnienia pozaustrojowego. Jest krytykiem komercjalizacji biotechnologii i przeciwnikiem PGD. W wielu punktach podzielam jego obawy i wątpliwości, szczególnie te dotyczące komercjalizacji reprodukcji przy wykorzystaniu ubogich kobiet z krajów mniej rozwiniętych. Jeśli mnie pamieć nie myli to w archiwum znajdziesz również co najmniej jedną notkę dotyczącą refleksji nad diagnostyką preimplantacyjną w kontekście choroby Alzheimera oraz nowotworu piersi. Moje uwagi są, najogólniej mówiąc, zbieżne z wątpliwościami Testarta.

    Tu ważna informacja: w warunkach polskiej debaty postawa "NIE" i postawa "nie zgadzam się z tym w całości, a jedynie w częściach" bywają często mylone, ponieważ generalnie debata o biotechnologii w Polsce jest na etapie średniowiecznym.
    Gość Niedzielny wpisuje się doskonale w tę poetykę traktując poglądy Testarta jak bufet szwedzki, z którego wybiera się pomidorki cherry nie zauważając, że są one integralną częścią większej sałatki.
    Na przyszłość polecam Ci czytać źródła, do których nawiązują cytowane przez Ciebie artykuły. To dobry nawyk, który zaprocentuje Ci nie tylko przy okazji polemik dotyczących ivf, ale ogólnie oszczędzi kompromitacji.

    (tu znajdziesz doskonały tekst niejakiej ziel właśnie na temat Testarta i tego, co z nim robią polscy ideolodzy:
    http://ziel.blox.pl/2012/07/In-vitro-224-la-polonaise.html)

    A odpowiadając na Twoje pytanie cechujące się niezwykłym taktem i wyczuciem:
    naprawdę nie wiem, czy jestem fizjologicznie płodna czy nie, i nie ma to dla mnie żadnego znaczenia na tym etapie mojego życia.
    Jestem matką dwóch fantastycznych chłopców, a jakość mojego śluzu owulacyjnego oraz nasienia mojego męża znajdują się na ostatniej pozycji pytań, które stawiam światu i sobie.

    OdpowiedzUsuń
  6. ksiądz ma niechcący rację: bezpłodności faktycznie się nie leczy, ponieważ oznacza ona stan trwałej i nieusuwalnej niezdolności reprodukcyjnej. Leczy się natomiast niepłodność.

    Metody leczenia niepłodności mogą być rozmaite w zależności od tego, jaki czynnik niepłodności zdiagnozowano, w jakim wieku jest para, jak długo stara się o dziecko, czy ma w wywiadzie poronienia, jaka jest szacunkowa ocena rezerwy jajnikowej etc.

    Mówiąc w skrócie: są sytuacje, w których od razu proponuje się IVF i jest to postępowanie uzasadnione klinicznie. Są sytuacje, w których proponuje się leczenie przyczynowe i jest to postępowanie uzasadnione klinicznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zatem należy pogratulować rodziny i płynącego z niej szczęścia :-)

    Jednak dla par starających się o dziecko ta wiedza o śluzie itp. może okazać się dość ważna. Z mojego doświadczenia proponuje się od ręki IVF z zachowaniem wskazującym na zwyczajną pazerność. Lekarze nie biorą pod uwagę uczuć pacjentów, czy chociażby możliwości problemów po stronie mężczyzny. Kasa zaślepia lekarzom oczy. I nie widać w tym wszystkim leczenia niepłodności a nawet podejścia do badania. Nie sądzę, żeby to było uzasadnione klinicznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakaś bzdura. Z moich wizyt w prywatnych klinikach wynika, że lekarze najpierw polecają wszystkie metody od tych najmniej inwazyjnych, poprzez inseminację. In vitro jest na końcu - kiedy brak skuteczności poprzednich metod zostaje stwierdzona. Jakos nigdy się nie czułam namawiana na in vitro, a lekarze zawsze podchodzili do mnie i do męża z delikatnością i zrozumieniem.

      Usuń
    2. Nie wiem, na jakim Ty świecie żyjesz, człowieku. Jeśli w Kanadzie, gdzie obecnie mieszkam trzeba NAJPIERW starać się o dziecko przez 12 miesięcy własnymi siłami, żeby w ogole zostać wysłanym do lekarza, który porozmawia o dodatkowych pomocach (kolejne 3-5 miesięcy oczekiwania). Potem, jeśli badania mężczyzny i kobiety wskazują na to, że można próbować 'naturalnie', to przez co najmniej 4 cykle należy brać hormony wspomagające owulację. Potem para wysyłana jest na specjalny zabieg, gdzie plemniki mężczyzny fizycznie umieszcza się za pomocą wziernika w pochwie kobiety, a dopiero potem można mówić o IVF. To wszystko trwa prawie 2-3 lata i czasem nie pomaga. Znam pary, które przeszły ten tryb w Polsce. Rozumiem, że są wypadki, gdzie po jakimśtam czasie starania robi się badania i po prostu od razu wiadomo, że nic z tego nie będzie, chyba, że IVF. Ale błagam nie pieprz głupot. Ile razy zachodziłeś z partnerką w ciążę, że masz 'swoje doświadczenie'?

      Usuń
    3. "Pary starające się o dziecko" nie są synonimem "pary niepłodnej". To jest właśnie różnica między subfertylnością a rozpoczęciem leczenia w celu zostania rodzicem.
      Po drugie: Twoje doświadczenie "zwyczajnej pazerności" opisuje Twoje własne odczucie podczas rozmowy z lekarzem. Moje doświadczenie z kolei- nie to pacjenckie, ale to zbudowane na praktyce pracy z pacjentami - mówi mi, że między lekarzem i pacjentami bardzo często występuje komunikacyjna kolizja biorące się ze zderzenia oczekiwań. Lekarz chce leczyć = pomóc parze zostać rodzicami. Para chce być leczona = mieć zaleconą terapię z mnóstwem tabletek i jakimś zabiegiem, która naprawi nieuchwytne "coś", a wtedy wróci płodność i wraz z nią dwie kreski. Para na ogół nie umie rozpoznać granicy między realistyczne i nierealistyczne, zwłaszcza że w każdej gablotce parafialnej może przeczytać pierdolety o "80% skuteczności naprotechnologii". I tego oczekuje potem od lekarza- magicznego POF! A przynajmniej poczucia, że coś się wokół nich dzieje, są jakieś dreny, zastrzyki, pigułki. Bo przecież to niemożliwe, aby niepłodności nie dało się wyleczyć.
      Otóż możliwe.


      Nie chciałabym, abyś odbierał to jako spłaszczanie Twoich doświadczeń, niemniej z moich obserwacji i praktyki wynika, że nikt nie ma na koncie tylu straconych lat i straconych obietnic dzieci, co tępy kult leczenia przyczynowego.

      Jeśli idzie o leczenie mężczyzn: mężczyzn nie leczy się (poza kilkoma przypadkami określonych diagnoz, m.in. żylaków powrózka nasiennego), a zaleceniem klinicznym w przypadku OAT jest albo inseminacja (jesli para jest młoda, nasienie spełnia warunki, a czas trwania niepłodności nie jest zbyt długi) albo in vitro.
      To jest w ogóle temat na osobną notkę: jak wygląda w Polsce leczenie mężczyzn, co ma z tym wspólnego Matka Karmicielka Sławki Walczewskiej i dlaczego ludzie wolą bronić swoich złudzeń niż przyznać się, że w leczeniu niepłodności chodzi o dziecko, a nie o poprawę wyników spermy.

      Usuń
  8. @ Jedi Grzyb
    "Z mojego doświadczenia proponuje się od ręki IVF z zachowaniem wskazującym na zwyczajną pazerność."

    Ciekawe skąd masz te doświadczenie, skoro lekarzom bardziej niż IVF opłaca się właśnie długa terapia lekami i próby naturalne

    OdpowiedzUsuń
  9. Z mojego doświadczenia = doznałem na własnej skórze.

    Bardziej niż długotrwałe leczenie i wysyłanie po różnych specjalistach wolą sami zarobić na kolejnych próbach z IVF, co też może trwać długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kto Ci kazał iść do lekarza ? mogłeś zamiast tego poczytać dokumenty biskupów, modląc się w tzw. międzyczasie o płodność; nie masz także żadnego obowiązku korzystać z zalecenia lekarskiego niezwłocznego IVF...

      Usuń
  10. To ja pozwolę sobie wkleić żarcik, jaki dziś przeczytałam w prasie.
    Kościół nie tylko nie chce być stroną w dyskusji i negocjacjach dotyczących ustalania prawnych uwarunkowań dotyczących in vitro, ale ustami arcybiskupa Michalika potwierdza, że Kościół nie jest od tego. (...) Ale jak to mówi przewodniczący KEP arcybiskup Michalik (o aborcji - przyp. moje) : "Tamten kompromis jest słuszny i jeśli nawet był kontestowany (...), to czas pokazał, że był słuszny". A przecież wtedy Kościół nie był stroną tamtego kompromisu. Dziś w sprawie in vitro jest tak samo. A może nawet jeszcze gorzej, bo jak mówi arcybiskup Michalik - "dzisiaj mamy najgorszy stan prawny, bo nie mamy żadnego"
    Od stanowienia prawa są politycy, parlamentarzyści, rząd, prezydent i wszelkie wyspecjalizowane w tej dziedzinie instytucje. Kościół nie jest częścią tego aparatu.


    Bo wicie rozumicie, kościół w ogóle nie bierze udziału w stanowieniu prawa w Polsce, a ta wspólna komisja Episkopatu i rządu to pomówienie i plotki.
    Przepraszam, śmieję się tak, że mi w żuchwie coś przeskoczyło.

    To pisałam ja, naima, anonimowo, bo blogspot powiedział, że mnei nie może zalogować przez wordpressa. Potępiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem...nie wiem dlaczego ten świat jest taki oporny. Niemal każda nowa zdobycz nauki musi przejść potworne męki aby w końcu ukazać się światu w pełnej okazałości jako coś dobrego. Tia...kościół robi swoje...teraz potępia In Vitro nie dawno potępiał szczepienia, jakiekolwiek badania nad układem krwionośnym a nawet sekcje zwłok, które niebywale przyczyniły się do rozwoju medycyny. Sorry, ale nie rozumiem, nie rozumiem takiego postępowania. Za parę lat In Vitro będzie czymś normalnym i nikt nie będzie miał problemu mentalnego z tym zjawiskiem. Kościół w końcu przejdzie ewolucję, którą jest zmuszony przechodzić co jakiś czas i uzna je tak samo jak uznał szczepienia, badania układu krwionośnego czy sekcje zwłok. Kwestia czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry ,ale nie kumam co z tego ,że kościół jest przeciw przecież i tak ludzie robią co chcą , a po drugie hmm.. badania nad układem krwionośnym czy sekcja a eksperymenty nad nowym ludzkim życiem to chyba nie ta sama liga :-)

      Usuń
  12. Czy autor tematu jest generalnie przeciwko klerowi ,czy tylko przeciwko Hoserowi? Zajmowanie się tematyką poczęć na "głośno" - między innymi na forum - już samo w sobie niesie ryzyko ostrej dyskusji. Jestem przeciwny rozkładaniu na czynniki proste każdego intymnego tematu w sposób publiczny.Do niczego to nie prowadzi poza jałową dyskusją i burzą emocji.Generalnie jeśli chodzi o zajmowanie stanowiska w wielu kwestiach i tak czytelnik podzieli ludzi na głupich i mądrych, ew. przyjmie jakąś tam skalę . Sprawa ogólnie jest prostsza niż się komukolwiek wydaje bo po pierwsze, dziecko to nie zabawka, po drugie ciąża to nie jest sprawa tylko kobiety ! lecz obojga rodziców - tylko zwyrodnialcy myślą inaczej a po trzecie , żeby zabierać głos w sprawie nowego życia trzeba co nieco wiedzieć o śmierci .
    pozdrawiam
    antypisowiec

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy autor tematu jest generalnie przeciwko klerowi ,czy tylko przeciwko Hoserowi? Zajmowanie się tematyką poczęć na "głośno" - między innymi na forum - już samo w sobie niesie ryzyko ostrej dyskusji. Jestem przeciwny rozkładaniu na czynniki proste każdego intymnego tematu w sposób publiczny.Do niczego to nie prowadzi poza jałową dyskusją i burzą emocji.Generalnie jeśli chodzi o zajmowanie stanowiska w wielu kwestiach i tak czytelnik podzieli ludzi na głupich i mądrych, ew. przyjmie jakąś tam skalę . Sprawa ogólnie jest prostsza niż się komukolwiek wydaje bo po pierwsze, dziecko to nie zabawka, po drugie ciąża to nie jest sprawa tylko kobiety ! lecz obojga rodziców - tylko zwyrodnialcy myślą inaczej a po trzecie , żeby zabierać głos w sprawie nowego życia trzeba co nieco wiedzieć o śmierci .
    pozdrawiam
    antypisowiec

    OdpowiedzUsuń
  14. Drogi przedpiśco, wzrusza mnie fakt, że jesteś przeciwny temu, by autorka (tak, AUTORKA - albo nie przeczytałeś notki, albo nie czytałeś ze zrozumieniem - nie wiem, co gorsze), na swoim blogu wyrażała opinię. Ba! podpierała ją rzeczowymi argumentami i wieloletnim doświadczeniem. Zgroza...
    Proponuję, żebyś napisał do samego Prezydenta Internetu, który to naśle na nią Internetową Policję i armię Wujków-Prawników, żeby pokazali, gdzie jest jej miejsce. ;)

    OdpowiedzUsuń